Afgańscy pomocnicy Bundeswehry drżą o życie
13 maja 2013Pracowali jako tłumacze, kierowcy, strażnicy, rzemieślnicy dla Bundeswehry w Afganistanie. W sytuacji, kiedy stało się jasne, że niemieckie oddziały wycofają się z kraju, wielu z nich czuje się zagrożonych i składa wnioski o możliwość wyjazdu do Niemiec.
Jak informuje dziennik „Die Welt” Afgańczycy, którzy ubiegają się o bilet Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF), muszą najpierw odbyć dłuższą rozmowę z niemieckimi przełożonymi. 14 kryteriów zadecyduje czy „przyczynili się do sukcesu”. W przypadku tłumaczy liczyć się będzie fakt, czy brali udział w działaniach wojennych.
Według gazety „Frankfurter Allgemeinen Sonntagszeitung” (FAS), jak dotąd 27 Afgańczyków złożyło wnioski o wyjazd, gdy w obozach niemieckiej armii oraz innych niemieckich instytucjach w Afganistanie zatrudnionych jest obecnie 1500 afgańskich pomocników.
MSW obiecuje pomoc
Jego szef Hans-Peter Friedrich (CSU) uważa, że liczba wniosków jest na razie niewielka. - Od lokalnych pomocników wpłynęło dotąd do Ministerstwa Obrony około 30 wniosków, których autorzy czują się zagrożeni - poinformował w wywiadzie dla rozgłośni Deutschlandfunk. Jednocześnie zapewnił, że ubiegający się o wyjazd do Niemiec nie muszą się martwić, bo niemiecka strona nie zamierza niczego utrudniać i „osobom, które nam pomogły, też pomożemy”.
Apel polityków
Wcześniej jednak do niemieckiego MSW zwrócili się politycy resortu obrony oraz opozycji z apelem, by odniesiono się wspaniałomyślnie w Niemczech do zagrożonych pomocników afgańskich. - Nie mogę i nie chcę żyć ze świadomością, że mianoby prześladować czy wręcz zabijać osoby, które dla nas pracowały - powiedziała FAS Elke Hoff, rzeczniczka ds. politycznego bezpieczeństwa klubu poselskiego FDP.
„Nie może za żadną cenę powstać wrażenie, że chcemy ich zostawić na pastwę losu”- stwierdził Ernst- Reinhard Beck (CDU), rzecznik ds. polityki obronnej grupy parlamentarnej CDU/CSU.
Zdaniem SPD cała procedura odbywa się zbyt wolno. Rainer Arnold, rzecznik ds. polityki obronnej uważa, że „brakuje jasnej zapowiedzi, że w sytuacji krytycznej ważniejsza będzie ochrona tych ludzi, niż urzędowe opracowanie szczegółów”.
Natomiast Omid Nouripour z partii Zielonych zarzuca szefowi niemieckiego MSW, że wstrzymuje się od ustalenia zasad przyjmowania, uwalniając się z moralnej odpowiedzialności i pchając jednocześnie Afgańczyków w niemiecki system azylu politycznego. Polityk obawia się, że w momencie zagrożenia pomocnicy afgańscy będą wyjeżdżać do Niemiec na własną rękę i trzeba będzie ich wcześniej czy później uznać za politycznych uchodźców.
Nie ma powodu do skarg
Zupełnie innego zdania jest rzecznik ds. polityki obronnej Henning Otte z CDU. - Musimy znaleźć najlepsze sposoby, by osobom, które nam pomogły zapewnić ochronę - powiedział Otte i poinformował jednocześnie, że w najbliższych dniach rozdana zostanie wśród afgańskich pomocników broszura, która poinformuje ich o wszystkich możliwościach. A następnie dodał, że „chodzi tu również o stabilizację Afganistanu i że nie wolno osłabić tego procesu zabierając do Niemiec wykształcone osoby”.
Ten właśnie aspekt niepokoi też Hamida Karzaja, prezydenta Afganistanu, który krytycznie przygląda się pomocy, jaką Niemcy ofiarują afgańskim pracownikom. Afgański MSZ wysłał do niemieckiej ambasady w Kabulu notę, w której zaznaczył, że „uprasza najuprzejmiej kraje misji afgańskiej, by nie osłabiały morale narodu afgańskiego”. Rząd w Berlinie zapewnił, że nie będzie czynił żadnych „ryczałtowych” zapowiedzi. „Długofalowy rozwój oraz odbudowa gospodarcza Afganistanu zależy od wykwalifikowanych sił afgańskich”, RFN dołoży dlatego wszelkich starań, by afgańscy urzędnicy znaleźli zajęcie we własnym kraju, zapewnił MSZ.
(dpa, afp) / Alexandra Jarecka
red. odp.: Elżbieta Stasik