Bezpieczeństwo "Made in Germany"
3 grudnia 2010Tytuł mistrza świata w eksporcie Niemcy musiały oddać Chinom, ale popularność niemieckich samochodów czy maszyn „made in Germany” nie słabnie. Na globalny rynek wchodzi kolejny niemiecki produkt. To cywilna technika bezpieczeństwa, która dziś oznacza o wiele więcej niż elektroniczne zamki czy systemy alarmowe. Na strachu można dziś zrobić złoty interes. Coraz więcej niemieckich firm specjalizuje się w tej dziedzinie i ma przy tym polityczne wsparcie.
Strach - koniunktura na bezpieczeństwo
Arabia Saudyjska ma 9000 km granicy. To 9000 km, które królestwo chce zabezpieczyć radarami, sensorami i kamerami. W ubiegłym roku konsorcjum z niemieckim Cassidianem (spółką europejskiego koncernu zbrojeniowego EADS, z siedzibą pod Monachium) uzyskało 2-miliardowy (w euro) kontrakt od Arabii Saudyjskiej. Strateg przedsiębiorstwa Holger Mey nie ukrywa, że bez politycznego wsparcia nie ma szans na taki interes. „Na rynku produktów bezpieczeństwa nie wszędzie panuje wolna konkurencja i kryteria wolnorynkowe. Trzeba mieć polityczne poparcie, bo często dochodzi do umów międzyrządowych, które pozwalają nam robić interesy na korzystniejszych warunkach”.
W niepewnym dziś świecie, zagrożonym terroryzmem, piractwem i przestępczością zorganizowaną, warunki dla rozwoju produktów bezpieczeństwa są idealne. Z systemami satelitarnymi, technologiami zabezpieczającymi budynki i elektroniką odporną na podsłuch ta branża na całym świecie ma zyski rzędu 100 mld euro. Przy potencjale 5-procentowego wzrostu rocznie to prawdziwy boom. Szacuje się, że w samych Niemczech do 2015 roku obroty w tym sektorze wzrosną do 31 mld euro rocznie.
„Security Made in Germany”
W staraniach o lukratywne kontrakty niemieccy przedsiębiorcy mogą liczyć na rząd federalny. Federalny minister gospodarki, Rainer Brüderle (FDP), ma nawet specjalny plan: „Rynki technologii bezpieczeństwa w dłuższej perspektywie mają wyśmienite szanse wzrostu. To druga strona rosnącego zagrożenia. Wszyscy chcielibyśmy, żeby było inaczej. Ale dopóki tak nie jest, musimy, też w interesie własnego bezpieczeństwa, widzieć szanse rynkowe. Dlatego inicjujemy naszą inicjatywę eksportową „Security Made in Germany”.
To projekt, wykraczający znacznie poza tradycyjne ramy zewnętrznego wsparcia rządu dla rodzimego przemysłu. Jego podstawą są bowiem umowy międzyrządowe. Niemiecka delegacja z udziałem sekretarzy stanu wyruszy niebawem do Indii i Zjednoczonych Emiratów Arabskich. A w podróżach do Brazylii, Chin i Japonii niemieckim przedsiębiorcom towarzyszył sam minister gospodarki. „Potencjał na nowe kontrakty widzę też przy organizacji wielkich imprez sportowych i kulturalnych; np. przy kolejnym mundialu i Olimpiadzie letniej w Brazylii. Brazylia - to był właśnie centralny temat rozmów”, powiedział Brüderle.
(Nie)dziki Zachód
Niemcy są liderem w produkcji zabezpieczeń lotnisk i granic. 70 procent firm produkujących paszporty i dowody osobiste pochodzi z Niemiec. Szczególnie innowacyjne są małe i średnie przedsiębiorstwa. Na przykład niemiecki Microfluidic ChipShop, we współpracy z amerykańskim partnerem, rozwinął system, dzięki któremu w ciągu dwóch godzin można stworzyć osobowy profil DNA i tym samym szybko zidentyfikować osobę.
Ale konkurencja na globalnym rynku nie śpi. Dlatego niemiecki rząd zabiega o standardyzację norm. W Niemieckim Instytucie Norm (DIN) utworzono nawet specjalną komórkę koordynacyjną ds. gospodarki bezpieczeństwa. „Przeprowadziliśmy już szereg prac nad standardyzacją danych biometrycznych”, mówi dyrektor DIN Torsten Bakke. „Ale musimy też rozwinąć odpowiednie strategie, by reprezentować niemieckie interesy nie tylko w Europie, ale na całym świecie” - dodaje. Niemieckie know-how ma się stać międzynarodowym standardem.
Ale biznes w branży bezpieczeństwa ma ciemną stronę. Aby technika „Made in Germany“ nie trafiła w niepowołane ręce dyktatorów czy państw nie przestrzegających praw człowieka, wiele produktów w tej newralgicznej branży, i militarnych, i na cele cywilne, podlega kontroli eksportowej. Odpowiedzialny za koncesje eksportowe jest dział polityki zagranicznej w ministerstwie gospodarki i jego szef, Karl-Ernst Brauner. „Zezwalając na eksport np. uposażenia sił bezpieczeństwa w niestabilnym kraju afrykańskim, narzuca się pytanie, co stanie się z produktami niemieckich firm? Czy nie wyposaży się nimi policyjnej trupy, która włócząc się przez kraj będzie łamała praw człowieka?”. W obliczu zagrożenia terrorystycznego doszło jednak do przesunięcia priorytetów, twierdzi Braunem: „Prawdopodobnie musimy teraz lepiej wyposażyć kraje pochodzenia terrorystów, by mogły one stworzyć własne systemy kontroli”.
Ale między interesem lukratywnym a niemoralnym przebiega często niewidzialna granica.
Sabine Kinkartz / Magdalena Szaniawska-Schwabe
red. odp.: Bartosz Dudek