1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Bye, bye NATO – nadchodzi europejski sojusz obronny?

20 października 2017

Czy Niemcy wytyczają nowe kierunku swojej polityki obronnej? Zdaniem ekspertów dystans Berlina do NATO wzrasta, rośnie zaś potrzeba współpracy wojskowej w ramach Unii Europejskiej.

https://p.dw.com/p/2mCvQ
Symbolbild Deutschland Bundeswehr Soldaten
Zdjęcie: picture-alliance/dpa/S. Sauer

Czołowi niemieccy eksperci obronni nie postrzegają już NATO jako najważniejszego sojusznika i są zdania, że Niemcy powinny bardziej zwrócić się ku UE. To rezultat sondażu przeprowadzonego przez brukselski think tank Friends of Europe wśród 200 przedstawicieli gospodarki, polityki i mediów. Z rozmów tych wynika, że w opinii wielu ekspertów najsilniejszy gospodarczo kraj Europy w kwestiach obronnych dotychczas żył na koszt swoich partnerów, a teraz powinien sam zrobić coś dla swego bezpieczeństwa.

Belgien Paul Taylor
Autor raportu: Berlin każe innym robić "brudną robotę"Zdjęcie: DW/T. Schultz

Nowe wyzwania

Autor raportu dziennikarz Paul Taylor podkreśla, że w ostatnich latach świat stworzony przez Angelę Merkel dwukrotnie doznał poważnego szoku. Była to aneksja Krymu przez Rosję w roku 2014 oraz kryzys uchodźczy rok później. Te procesy „wytrąciły Merkel ze stanu samozadowolenia i wstrząsnęły Niemcami tkwiącymi dotychczas wygodnie w środku Europy w otoczeniu partnerów z NATO i EU”. Merkel dostrzegła, że poprzez wieloletnie cięcia niesłychanie osłabiła niemiecką armię. Pomimo decyzji o zwiększeniu wydatków na obronność nadrabianie niedociągnięć Bundeswehry potrwa jeszcze wiele lat. Na przykład niemieckie lotnictwo będzie na to potrzebować 15 lat - uważa Taylor.

Jego zdaniem niemiecka ostrożność w rozwijaniu militarnego potencjału, wynikająca z obciążeń historycznych, nie jest wystarczającym powodem, by innym krajom pozostawiać do wykonania „brudną robotę”. – Bagaż historii z jednej strony utrudnia Niemcom sytuację, ale to nie może być wymówka – mówi w rozmowie z Deutsche Welle.

Niemcy gotowe na większy wysiłek

Możliwą zmianę kursu Angela Merkel już zasugerowała, wypowiadając swoje pamiętne zdanie: „My Europejczycy musimy wziąć swój los we własne ręce”. Mówiła to w związku z dwuznacznymi wypowiedziami Donalda Trumpa, który zdawał się relatywizować obowiązującą w NATO zasadę kolektywnej obrony.

Deutschland Eurofighter in Neuburg an der Donau
Połączyć siły: projekt EurofighterZdjęcie: picture-alliance/dpa/A. Weigel

Niemcy wydają na obronę 1,2% swego PKB – to znacznie poniżej przyjętego przez NATO kryterium 2%. Ulrike Francke z think tanku European Council on Foreign Relations uważa, że wszelkie apele Trumpa o zwiększenie nakładów na obronność mogą odegrać rolę odwrotną do zamierzonej i wręcz skłonić Niemcy do przeorientowania swej doktryny obronnej i do zbliżania się do współpracy w ramach UE. –Trump zaprzepaszcza istniejącą w społeczeństwie niemieckim gotowość do zwiększenia wydatków na obronność – uważa Francke. Jej zdaniem amerykański prezydent jest w oczach Niemców politykiem dążącym do wojny, do której może wciągnąć również Niemcy.

UE jako alternatywa?

Autor raportu Paul Taylor uważa, że obecna sytuacja musi ulec zmianie. Jego zdaniem Niemcy powinny usprawnić proces decyzyjny dotyczący wysyłania żołnierzy w ramach misji NATO. Teraz o każdym udziale w misji Bundestag musi decydować osobno, w przyszłości zaś – zdaniem Taylora – parlament powinien wydać takie generalne przyzwolenie. Także regulacje dotyczące eksportu broni powinny zostać poluzowane. Ekspert radzi rządzącym w Berlinie i Paryżu, by pomimo brexitu jak najściślej współpracowali z Wielką Brytanią – to przecież kraj wydający największą część swego budżetu na obronę w całej Europie.

Niemcy i Francja powinny ponadto ustalić wspólne priorytety polityki obronnej, które mogłyby być mieszanką „francuskiej skłonności do szybkiego reagowania i niemieckiego dążenia do łączenia zaangażowania wojskowego z odbudową regionów ogarniętych wojną”. A jeśli dwa najważniejsze kraje przyjmą wspólne założenia, to reszta członków UE z pewnością podąży ich śladem.

Monika Sieradzka/DW