Ekologiczna rewolucja to zwykłe chciejstwo
27 maja 2012Kanclerz Merkel chce 4 czerwca ustalić z szefami CSU i FDP dalszy kur koalicji centrowo-liberalnej. Altmeier zapowiedział „nowy start” rewolucji energetycznej. Uważa on, że w polityce ekologicznej nie wolno doprowadzić do zastoju i że zmiana w fotelu ministra może pomóc w pokonaniu blokad. Ten optymizm jest niezbędny, bowiem – jak zauważa Die Welt – w koalicji rządzącej rosną wątpliwości co do szans ekologicznej rewolucji energetycznej. Plan poniesienia udziału ekonenergii do 40 procent do chwili wyłączenia ostatnich EA za 10 lat jest ambitny – przyznaje szef klubu poselskiego FDP, Rainer Brüderle na łamach gazety "Welt am Sonntag". I mówi, że powstanie potrzeba budowy nowych elektrowni na bazie gazu i węgla, i to w większej liczbie, niż myślano.
Zerwanie z tabu
Najambitniejszy projekt rządu centro-liberalnego jest zagrożony. Kanclerz przyznała w ten weekend, że realizacja jej projektu opóźnia się. Na dłuższą metę wiatr i słońce są naszym celem, zapewnia minister badań naukowych, Annette Schavan, (CDU). Ale dążąc do tego celu będziemy musieli pomagać sobie gazem i węglem, dodaje. A wiceprzewodniczący klubu poselskiego CDU/CSU, Michael Fuchs, naruszając tabu po Fukuszimie, zastanawia się już nad opóźnieniem rezygnacji z energetyki jądrowej. Podobnie myśli nawet minister ds. środowiska w Badenii-Wirtembergii, Franz Untersteller (Zieloni). Jego zdaniem można sobie wyobrazić, że ta, czy inna EA pozostanie dłużej w sieci.
Brak planów
Günther Oettinger, unijny komisarz ds. energetyki, również wątpi w to, czy rewolucja energetyczna okaże się w końcu ekologiczną. Nikt nie może bowiem powiedzieć dzisiaj, że energia odnawialna może zastąpić jądrową i zagwarantować możliwą do zapłacenia przez użytkownika energię elektryczną oraz bezpieczeństwo jej dostaw. Tymczasem menedżerowie gospodarki energetycznej zwracają uwagę na to, że w rok po podjęciu decyzji nadal brak planowania nt realizacji tego projektu. Werner Wenning (E.on) zwraca uwagę, że rewolucja energetyczna stanowiła największą ingerencję w dziejach niemieckiego przemysłu. Przed fiaskiem rewolucji energetycznej przestrzegają gminy. Chodzi o pieniądze. Gerd Landsberg, dyrektor Niemieckiego Zrzeszenia Miast i Gmin twierdzi, że jak na razie na rewolucji zarabiają wielcy inwestorzy.
ag / Andrzej Paprzyca
red. odp.:Alexandra Jarecka