Elektro-rowery robią karierę
12 marca 2012E-rowery, zwane też z angielska e-bikes, z nowym, zaawansowanym technicznie i technologicznie napędem elektrycznym, triumfalnie wkraczają nie tylko do miast, bo równie dobrze radzą sobie na szosie, a nawet - uwaga! - w terenie. Wygląda na to, że czeka je wielka przyszłość. Już dziś są obiektem kultu.
E-rowery na targach "Cycolonia"
Na kolońskich targach "Cycolonia" e-rowery zrobiły w tym roku prawdziwą furorę. Co ciekawe, były obiektem ogromnego zainteresowania młodzieży, która do tej pory widziała w nich raczej pojazd głównie dla rencistów i osób niepełnosprawnych.
Po przejażdżce na oddanych do użytku zwiedzających egzemplarzach pokazowych, szybko zmienili zdanie. Nowe, inteligentne e-rowery natychmiast uruchamiają silnik elektryczny po pierwszym, nawet słabym naciśnięciu na pedały, i przyspieszają niczym kolarze na Tour de France. Już po chwili na liczniku mamy 25 km/h, co jest wystarczającą prędkością na szybkie poruszanie się po mieście.
Zamontowany na ramie pojemnik na baterie nikomu specjalnie nie przeszkadza. Sama bateria waży ok. 4 kg i wystarcza na pokonanie od 60 do 100 kilomentrów. Potem trzeba ją albo wymienić na świeżą, albo naładować samemu, co zabiera około 4 godzin.
Na targach pokazano kilka nowych modeli, wyglądających wyjątkowo atrakcyjnie. Znalazł się tu nawet elektryczny "góral". Jest on dziełem rowerowego stylisty Floriana Dobnera, który odkrył obiecującą lukę rynkową. Dobner przerabia typowe e-rowery na "podrasowane" modele, wyglądające o wiele bardziej sportowo lub... tradycyjnie. Te ostatnie cieszą się coraz większym powodzeniem wśród młodych, dobrze sytuowanych menadżerów, którzy używają ich jako modnego pojazdu miejskiego.
Za drogie!
W tej chwili w Niemczech sprzedaje się ponad 200 tysięcy e-rowerów rocznie. To dużo, ale możnaby ich sprzedać znacznie więcej gdyby nie wysoka cena takich pojazdów. Wspomniany wcześniej e-bike typu "góral" kosztuje około 3 tysięcy euro. Dla młodych ludzi jest to cena iście zaporowa. Zwykłe, mniej wyrafinowane stylistycznie e-rowery są o połowę tańsze. Ale półtora tysiąca euro to też dużo pieniędzy.
Dorośli, którzy widzą w nich alternatywę dla samochodu w ruchu miejskim, są innego zdania. Dla nich kupno e-roweru oznacza koniec kosztów z utrzymaniem czterech kółek. Jeśli policzy sią ceny benzyny i ubezpieczeń, taki rower oznacza nagłą poprawę domowego budżetu.
Niestety, na tym kłopoty się nie kończą. E-rowery stały się obiektem wzmożonego zainteresowania złodziei. Rowery kradziono od zawsze, zwłaszcza te lepsze, ale nagła moda na rowery o napędzie elektrycznym sprawiła, że ich nabywcy mogą ich następnego ranka już nie odnaleźć pod drzwiami.Ratunkiem są specjalne garaże. W Kolonii miejsce w takim garażu kosztuje ok. 70 euro miesięcznie.
Największą karierę e-rowery zrobiły w Chinach. W Państwie Środka sprzedano ich ponad 120 mln i są tam absolutnym hitem nad hitami.
W Niemczech trzeba je jeszcze trochę rozreklamować. Lousi Palmer, który objechał świat dookoła na samochodzie o napędzie solarnym organizuje właśnie pierwszy rajd z Berlina do Hanoweru, w którym weźmie udział 200 cyklistów na e-rowerach. Akcja ta nosi nazwę "E-Wave 2012" i może być nową falą, która przekona do tego środka czystej, ekologicznie lokomocji ostatnich sceptyków.
Miriam Klaussner / Andrzej Pawlak
red.odp.: Małgorzata Matzke