Po meczu Niemcy – Portugalia
10 czerwca 2012Die Welt uważa, że nie był to festyn dla ducha, owa premiera Niemiec na EURO 2012. 1:0 przeciwko Portugalii zalatywało potem, a nie sławą. Zwycięstwo było wynikiem mozolnej roboty, nie przyszło z lekkością, jak dwa lata temu w meczach z Anglią i Argentyną. Ale zwycięstwo to zwycięstwo, a to więcej, niż mają na swym koncie Holendrzy, kolejny przeciwnik Niemiec. Portugalia była niewygodnym przeciwnikiem. Błyskawiczni gracze wycofywali się po utracie piłki. Z tą defensywą drużyna Joachima Löwa radziła sobie z trudem. Zabrakło zgrania. Do tego: napięcie. Chwila nieuwagi a Cristiano Ronaldo i jego koledzy podejmowali kontratak.
Löw ma oko
Poza tym należy stwierdzić, że Joachim Löw znowu wykazał szczęśliwą rękę. Napastnik Mario Gomez, na przykład aż do zdobytej bramki nie rzucał się w oczy. Lecz jedna scena przed jego planowaną wymianą wystarczyła, by podnieść mu ocenę z 2 na 4. Zadanie środkowego napastnika polega bowiem na zdobyciu decydującej bramki. Strzeliłeś? Wykonałeś robotę! Albo taki Mat Hummels. Jakie towarzyszyły temu zawodnikowi dyskusje! Löw nie dał się zbić z pantałyku i wprowadził do gry zawodnika, nota bene najlepszego piłkarza.
Więcej luzu
Zwycięstwo zapewniło Niemcom nadzwyczaj komfortową sytuację. W środę spotkają przeciwnika, który po 0:1 z Danią jest u kresu rozpaczy. Holendrzy muszą wygrać, niech kosztuje, co chce! To powinno dać więcej możliwości, niż w meczu z Portugalią. Cena kolejnego zwycięstwa może okazać się wysoka: już przed ostatnimi rozgrywkami w grupie przeciwko Danii Niemcy mogłyby przyśpieszyć wejście do ćwierćfinału. I tak, ot, przy okazji, wysłać Holendrów do domu. To na pewno spora doza motywacji dla niejednego gracza.
ag / Andrzej Paprzyca
red. odp.:Alexandra Jarecka