Europejskie i niemieckie firmy wspierają walkę wyborczą w USA
3 listopada 2008Walka wyborcza w Stanach jest żmudna, trwa długo i kosztuje grube miliony. Sam kandydat demokratów Barack Obama zebrał na jej sfinansowanie ponad pół miliarda dolarów. Przepisy regulujące, skąd pieniądze te mogą pochodzić, są w Stanach Zjednoczonych jednoznaczne. Przekazywanie donacji bezpośrednich lub pośrednich przez cudzoziemców na cele kampanii wyborczej na płaszczyźnie narodowej, federalnej czy lokalnej jest zabronione. Kto łamie ten przepis, temu grozi kara grzywny lub więzienia. Tak brzmią przepisy Federal Election Campaign Act (FECA) i sprawa wydaje się jasna, lecz jak zawsze każda reguła dopuszcza wyjątki.
Przepis ten odnosi się do cudzoziemców, którzy nie posiadają Zielonej Karty - lecz nie dotyczy zagranicznych przedsiębiorstw. Warunkiem jest jednak, aby miały one amerykańską filię, która musi powołać specjalny komitet - Political Action Committee (PAC) - zajmujący się zbieraniem datków. PAC może przekazywać donacje na potrzeby walki wyborczej na wszystkich szczeblach..
W ten sposób postąpiły liczne zagraniczne przedsiębiorstwa także w przypadku kampanii w roku 2008.
Według informacji niezależnego centrum Centers for Responsive Politics monitorującego na stronie internetowej Opensecrets.org przebieg walki wyborczej, komitety PAC zagranicznych firm z amerykańskimi filiami przekazały na cele kampanii do połowy października 2008 11,4 mln dolarów - praktycznie po równi obdarzając obydwu kandydatów.
Hojna Europa
Lwia część datków, jakie napływały z całego świata, pochodziła od firm europejskich - koncerny z Europy przekazały 10,3 miliona dolarów. Reszta datków pochodziła z Kanady i Meksyku (prawie 569 000 dolarów) i od firm z Azji (365 000 dolarów).
Wśród koncernów europejskich najhojniejsze były firmy brytyjskie (3,6 mil. dol.). Drugie miejsce zajęły firmy szwajcarskie (2,5 mil. dol.). Niemieckie na miejscu trzecim - 1, 4 miliona dolarów.
Największe pojedyncze datki pochodziły od amerykańskiej filii holenderskiego konsorcjum consultingowego KPMG i amerykańskiej córki szwajcarskiego banku UBS oraz koncernu farmaceutycznego GlaxoSmithKline.
Największym donatorem z Niemiec była firma T-Mobile USA, amerykańska córka Deutsche Telekom. Ogółem 17 niemieckich firm wsparło za pośrednictwem swych amerykańskich reprezentacji walkę Obamy i McCaina o prezydencki fotel - w tym kilka przedsiębiorstw notowanych w DAX: SAP, Siemens, Bayer, Deutsche Post i BASF.
W zwyczaju jest, że donacje rozdzielane są sprawiedliwie na demokratów i republikanów, bo tylko w ten sposób można osiągnąć cel wszystkich darczyńców: dojście i wpływ na przyszłego prezydenta - niezależnie od tego, z jakiej partii będzie się on wywodził.