Fake news: strach ma wielkie oczy
27 października 2017Prawie co trzeci wyborca w Niemczech jest przekonany, że fejki miały duży wpływ na wybory parlamentarne 24 września – wynika z sondażu berlińskiej Fundacji Nowa Odpowiedzialność. Na jej zlecenie instytut Kantar Public przeprowadził pod koniec września reprezentatywny sondaż. Ankieterzy zapytali o korzystanie z mediów, wiarygodność mediów i preferencje wyborcze.
Wynik sondażu jest zaskakujący. Tym bardziej, że jeszcze przed wyborami różne instytucje i medioznawcy odwołali alarm – nie stwierdzili, by jeden wielki fake news albo jakiś zalew fejków miał wpływ na kampanię wyborczą. Alexander Saengerlaub, kierujący projektem „Measuring Fake News” w Fundacji Nowa Odpowiedzialność, tłumaczy skąd taka rozbieżność opinii fachowców i respondentów.
Jego zdaniem istnieje związek między niepokojem o ewentualną dezinformację w kampanii wyborczej i towarzyszącymi jej relacjami. Dużą rolę odgrywają przy tym wrażenia z kampanii wyborczej w USA w 2016 r. – Poza tym zbyt rzadko rozróżniano między znaczeniem fenomenu fake news w USA i w Europie – mówi Alexander Saengerlaub. W samych Stanach Zjednoczonych nie ma jeszcze ostateczniej odpowiedzi na pytanie, jak duży był w rzeczywistości wpływ fejków na wybory.
Długi cień Donalda Trumpa
Prezydent USA Donald Trump używa tego pojęcia w walce z krytycznymi wobec niego mediami. Zalicza do nich CNN i „New York Times”. W Niemczech zaś pojęcie „fake news” używane jest przez niektórych na równi z mową nienawiści w mediach społecznościowych. Stąd poszczególne grupy wyborców różnie odnoszą się do pojęcia fejków – wynika z sondażu.
Ci, którzy uważają media za niewiarygodne i głosują na Alternatywę dla Niemiec (AfD), upatrują w fake news – podobnie jak Donald Trump – „sprawozdań systemowych mediów” – mówi Saengerlaub. Nie dziwi zatem, że to właśnie wyborcy AfD odnosili wrażenie, że w opinii publicznej kursuje szczególnie dużo fejków. Przeciętnie uważało tak 61 proc. respondentów, wśród zwolenników AfD – 72 proc.
Co robią fejki?
Jaki jest zatem wpływ fejków? – pyta berlińska Fundacja. – Działają one tam, gdzie daje im się wiarę i gdzie przyczyniają się do tworzenia zniekształconej rzeczywistości, która jest politycznie pożądana – mówi Saengerlaub. W tej zastępczej rzeczywistości „niewykształceni uchodźcy, masowo przybywający do Niemiec, dopuszczają się czynów karalnych, a od państwa dostają jeszcze pieniądze” – taką logikę stosuje przede wszystkim antyislamska AfD.
Różnica między wyborcami AfD a innych partii widoczna jest szczególnie w porównaniu ze zwolennikami Zielonych. Jednym z powodów są różnice w sposobie korzystania z mediów. Media społecznościowe odgrywają dla wyborców AfD o wiele większą rolę niż dla wyborców o innych preferencjach partyjnych. Zaskoczeniem jest także fakt, że 17 proc. wyborców AfD nie śledziło w mediach informacji nt. kampanii wyborczej.
Temat na tapecie
Analiza berlińskiej Fundacji nie wyjaśnia, z czego wynika przekonanie jednej trzeciej respondentów o wpływie fejków na wybory parlamentarne w Niemczech. Zdaniem Alexandra Saengerlauba wpłynęła na to stała obecność tego tematu w mediach. Jeśli tematy ciągle pojawiają się w prasie, zyskują na znaczeniu – konstatuje.
W środku kampanii wyborczej wyszukiwanie pojęcia „fake news” w Google Trends dawało o wiele więcej wyników niż pojęć typu „sprawiedliwość społeczna” czy „limit czynszu”. A zatem kwestie, które partiom i wyborcom szczególnie leżały na sercu, zyskiwały w mediach niewielki oddźwięk (przynajmniej pod kątem ilościowym).
Zdaniem Alexandra Saengerlauba politycy muszą zastanowić się teraz, jak dotrą do ludzi, do których nie trafiają już klasyczne media, bo im nie ufają? – To największe wyzwanie w czasach „alternatywnych faktów” i „alternatywnych mediów” – mówi Saengerlaub. A zapytany o to, jak odróżnić fejka od prawdziwej informacji, ma prostą radę: – Otworzyć oczy, zastanowić się, czy informacje pochodzą z poważnego źródła, któremu można zaufać. Najwyraźniej – przypuszcza Saengerlaub – wielu brakuje na to czasu.
Marcel Fürstenau / Katarzyna Domagała