Gospodarka i szpiedzy
8 listopada 2007Agenci węszą wszędzie – uważa Elmar Remberg, wiceprezes Urzędu Ochrony Konstytucji. Interesują się oni wynikami badań naukowych, strategiami rozwoju, informacjami na temat konkretnych produktów, kartotekami klientów czy planami budżetowymi.
- Chińska Republika Ludowa intensywnie zbiera na całym świecie informacje polityczne, wojskowe, o znaczeniu strategicznym dla firm, czy naukowe, by wypełnić braki technologiczne. W tym celu Chiny utworzyły różne projekty badawcze i rozwojowe; jeden z wyspecjalizowanych programów troszczy się o repatriację wykształconych zagranicą specjalistów. To z pewnością nic zaskakującego, ale powinniśmy wykazać czujność w obliczu zaangażowania służb wywiadowczych w realizację tych programów – mówi Remberg.
Obok drenażu mózgów wzrasta także liczba klasycznych przypadków szpiegostwa gospodarczego. Z badań wynika, że 40 procent firm niemieckich pada jego ofiarą. Straty z tego tytułu wynoszą 50 miliardów euro. Szpiegów przyciągają wszystkie nowoczesne branże, nanotechnologie, przemysł zbrojeniowy, komunikacja, środowisko i energetyka, budowa maszyn i tak dalej. Na działanie szpiegowskie narażone są najbardziej małe i średnie, wysoko wyspecjalizowane firmy, wiodące w swej specjalności.
- Szpiedzy podejmują próby nawiązania kontaktów podczas kongresów czy warsztatów. Zawsze, kiedy ktoś chce nas obdarować, czy to biletem lotniczym, zapłacić za nas za hotel albo za imprezę rozrywkową, to należy okazać czujność, bowiem na pewno ten ktoś coś od nas chce. Ale wielu przedsiębiorców bardzo lubi, jak się ich hołubi od rana do wieczora. A kiedy wyciągnięto z nas informacje, to koniec z uprzejmością – mówi Andreas Blume, szef ochrony dóbr niematerialnych w firmie EVONIK-Degussa.
Więcej czujności
Blume określa to mianem naiwności, zna on bowiem metody pracy tajnych służb. Podczas tegorocznego forum na temat bezpieczeństwa gospodarczego w Berlinie opowiadał on o spreparowanych niszczarkach, wyposażonych w skanery i przekaźniki radiowe; o urzędnikach, filmujących niezauważenie prezentację i o słynnych koniach trojańskich, szpiegujących komputery. Niemiecki Urząd Ochrony Konstytucji tymczasem wie, że chińscy oficerowie wywiadu pracują w Niemczech w roli dziennikarzy i dyplomatów, odwiedzając firmy i targi. Dlatego August Hanning, sekretarz stanu w niemieckim MSW, zachęca przedsiębiorstwa do zwiększenia czujności.
- jeśli firmy przyjmują praktykantów to powinny one sobie zdawać sprawę z tego, że elementem strategii niektórych krajów może być pozyskiwanie know-how. Nie chcę nikogo zniechęcać, uważam, że kształcenie praktykantów to bardzo ważne zadanie, ale trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że możemy utracić nasze tajemnice technologiczne – ostrzega Hanning.
Trojańskie konie
Agentami okazują się też bardzo często pracownicy firmy. Hansjörg Fromm, dyrektor centrum optymalizacji biznesu w IBM Niemcy, uważa, że ponad jedna trzecia ataków na system bezpieczeństwa pochodzi z własnych szeregów – prawie 30 procent jest dziełem byłych pracowników i partnerów.
- Pomysłowość w tym zakresie jest wielka, ale im lepiej zabezpieczymy nasze komputery, im lepsze są nasze systemy antywirusowe, bezpieczniejsze hasła i doskonalszy dostęp biometryczny, tym większy problem mają włamywacze. Wówczas opłaca się wprowadzić do firmy szpiega w charakterze pracownika – twierdzi Fromm.
Tymczasem deszyfracja hasła to często dziecinna zabawa, niewiele firm posiada programy, rejestrujące ruchy klawiatury, umożliwiające wytropienie agenta. Ale równie groźne mogą okazać się ataki internetowe, przeprowadzone z zewnątrz, jak ostatni chiński atak na komputery rządowe.
Oczywiście stu procentowe bezpieczeństwo jest fikcją. Ale straty firmy można znacznie ograniczyć zwiększając wyczulenie kierownictwa oraz szkoląc pracowników, co pobudza ich czujność. Eksperci w kółko powtarzają radę Wodza Rewolucji: zaufanie to rzecz dobra, a kontrola – jeszcze lepsza.