Horst Köhler: Etykietka „neoliberała“ już wyblakła
21 maja 2009Sukces prezydenta Niemiec mierzy się stopniem jego popularności w społeczeństwie. Bilans kadencji Horsta Köhlera jest zatem poważny. Dwie trzecie Niemców chce, by pozostał prezydentem. Pierwszy mąż w państwie jest zarazem najbardziej ulubionym politykiem: "być może dlatego, że się nie nadyma, że nie gra kogoś innego, że jest sobą“ – uważa Heribert Prantl z gazety "Süddeutsche Zeitung".
Kanclerz Merkel ucieszyła wyraźnie zapowiedź Köhlera kandydowania na kolejną kadencję: ostatnimi laty zdobył on serca Niemców. Przez swoją otwartość na ludzi, podejmowanie niewygodnych tematów.“
Praca i ciekawość zamiast wizji
Krytyka berlińskiej sceny politycznej przyniosła mu plusy ze strony społeczeństwa. Magazyn "Der Spiegel" utrzymuje zgoła, że Köhler sam siebie kreował na czoło rankingu znudzonych polityką w tym kraju.
Polityczny Berlin mści się, uważając, że prezydent ma urok dyrektora kasy oszczędności. Köhler latami stał za czele Niemieckiego Zrzeszenia Kas Oszczędności. Przed objęciem najwyższego urzędu nie parał się polityką, lecz prowadził żywot urzędnika – ostatnio był on szefem MFW.
Prezydent nie porywa wizjami czy płomiennymi przemówieniami. Nie jest dobrym mówcą. To przeszkoda w karierze prezydenta, od którego oczekuje się słów. Köhler zastępuje ów brak pilnością, poszukiwaniem odpowiedzi na problemy i niekłamaną ciekawością tam, gdzie polityczne wygi udają tylko z obowiązku zainteresowanie.
Lepiej kolej w Afryce
W Niemczech Köhlerowi na sercu leży oświata młodzieży. Mając na uwadze świat zwraca on uwagę na wyzwanie, jakim jest globalizacja. I rosnąca przepaść między bogatymi i biednymi.
Köhler angażuje się zwłaszcza na rzecz Afryki. Często udaje się tam w podróż: "dla mnie odbiciem człowieczeństwa tego świata są losy Afryki”, mówi. I dodaje: "a dziś wiemy, że mniejszym ryzykiem byłaby budowa kolei transafrykańskiej od inwestowania w znany nowojorski bank.“
Chciał być niewygodny
I rzeczywiście spełnił swą obietnicę, że będzie niewygodnym prezydentem. Dwa razy odmówił podpisania ustaw, uchwalonych głosami wielkiej koalicji, nie raz wątpił w ich zgodność z konstytucją, pozostawiając ostateczną decyzję Trybunałowi
Najważniejszą decyzją Köhlera było rozwiązanie Bundestagu w lipcu 2005 roku za wniosek ówczesnego kanclerza, Gerharda Schrödera. Opinii Bundestagu zaszkodził fakt, ze kanclerz Schröder z rozmysłem zainscenizował przegranie głosowania o votum zaufania. Köhler mimo to zezwolił na przedterminowe wybory. Większość Niemców postąpiłaby podobnie.
Presja w kierunku reform
Ustawicznym domaganiem się reform Köhler „wyzwolił“ się od kanclerz i chrześcijańskiej demokracji, w imieniu której kandydował do Pałacu Bellevue, siedziby prezydenta w Berlinie.
Do głosu doszedł ekonomista, nie unikający ingerencji w politykę na co dzień. Skrytykował rząd za przedłużenie okresu pobierania zasiłku dla bezrobotnych.
Często chwalił poprzednika Merkel, Schrödera – za jego program reform Agenda 2010. Do dziś Die Linke nie może wybaczyć Schröderowi reform rynku pracy. Jej szef, Oskar Lafontaine, były szef SPD, mówi o Köhlerze, że wprawdzie starał się i szukał możliwości rozmowy z mieszkańcami, ale „krytykujemy jego neoliberalizm. Zawsze opowiadał się on za Agendą 2010 i Hartz IV. Jak wiadomo, my odrzucamy tę błędną politykę rynku pracy, prowadzącą do masowej nędzy.“
Globalizacja i reguły
Ostatnio wyblakła etykietka neoliberała, jaką obdarzono Köhlera na skutek jego kariery w MFW. W marcu 2009 roku, przemawiając na temat kryzysu gospodarczego, opowiedział się za silnym państwem, w którym rynek musi być regulowany, bowiem bezgraniczna wolność kryje w sobie zniszczenie.
Köhler coraz bardziej wątpi w to, że wzrost gospodarczy jest kluczem do rozwiązania problemów i filarem pokoju. I okazuje nawet sympatię wobec New Green Deal.
Bernd Gräßler / Jan Kowalski
Red.: Hubert Wohlan