Kiedy szef zaprasza na grzańca
26 grudnia 2011W okresie Świąt czy Nowego Roku w zwyczaju jest organizowanie luźnych, koleżeńskich spotkań po pracy, dla ocieplenia atmosfery panującej w zespole. Socjolog Horst Bosetzky potwierdza, że Boże Narodzenie należące do najważniejszych rytuałów chrześcijańskiego świata, ma także odbicie w życiu zawodowym. W firmach świąteczne i noworoczne spotkania mają wewnątrz struktur organizacyjnych określoną funkcję: "służą nawiązaniu nieformalnych kontaktów i tworzeniu sieci relacji". Powstało nawet nowe pojęcie "schmoozing" - będące zlepkiem jidysz z amerykańskim oznaczające lekką, lecz uważną konwersację na tematy prywatne i służbowe.
Uwaga na alkohol!
Świąteczny nastrój: światło świec, nastrojowa muzyka i alkohol gwarantują luźną atmosferę. Ludzie zbliżają się do siebie nawet bardziej, niż pozwoliliby na to sobie na co dzień. Horst Bosetzky uważa, że przez cały rok kumuluje się napięcie, dla którego wentylem stają się świąteczne spotkania. Może być to zarówno przyciąganie, manifestujące się w szczególnej atencji dla atrakcyjnej koleżanki, czy emocje negatywne, na przykład wobec kolegi, o którym nie ma się zbyt dobrego zdania. Alkohol jako katalizator emocji może stać się w niektórych przypadkach zgubny, dlatego, kto nie chce ryzykować zawodowej kariery, ten powinien trzymać się w ryzach.
Prawdziwe oblicze księgowego
Niektórzy mają jednak wielką ochotę, by pokazać, kim są naprawdę: sumienny księgowy okazuje się świetnym w karaoke i zabawia całe towarzystwo. W imię koleżeństwa, kiedy ktoś wyraźnie przekracza granice dobrego smaku, należy mu pomóc i dyskretnie powstrzymać od dalszych występów czy ekscesów. Tym można zaskarbić sobie wiele wdzięczności i otoczenia, i osoby, która jest na najlepszej drodze do kompromitacji.
Alkohol rozluźnia obyczaje - to stara prawda, i niebezpieczeństwo. Na przyjęciu w prywatnym gronie alkoholowe faux-pas nie muszą roznieść się famą poza cztery ściany, w których miały miejsce. Inaczej jest w firmie, i tu takie "wypadnięcie z roli" może mieć poważne reperkusje. Wystarczy jedno pochopnie wypowiedziane zdanie, jedno zbyt poufałe klepnięcie, i można sobie zaszkodzić.
W najlepszym przypadku następnego dnia trzeba przeprosić, i liczyć na pobłażliwy uśmiech przełożonego albo porozumiewawcze "oko" kolegi. Może następnego dnia jakaś magiczna ręka położy na klawiaturze komputera listek aspiryny? Lepiej szybko wyjaśnić zbyt swawolne zachowanie, niż zamęczać się "moralnym kacem" i wyrzutami sumienia.
Jak leci, szefie?
Ale nie tylko podwładni potrafią stracić umiar. Nierzadko zdarza się to i samym szefom, którzy w szampańskim nastroju potrafią całemu działowi zaproponować przejście na "ty". Następnego dnia należy delikatnie wysondować, czy to spoufalenie wciąż jeszcze jest po myśli szefa - i jeżeli jego zachowanie jest szczególnie formalne i z dystansem, lepiej pozostać przy utartych grzecznościowych formach - radzi Carolin Luedemann, członkini niemieckiego towarzystwa dobrych manier Kniggerat i business-coach.
Koniecznie przyjść!
Kto nie ma ochoty na te wszystkie ryzykowne sytuacje i właściwie wolałby odpuścić sobie biurowe przyjęcia, niż się ewentualnie skompromitować, ten właściwie nie ma wyboru - zaznacza ekspertka. "Nawet jeżeli spotkanie jest poza godzinami pracy, niesłychanie ważne jest, by się na nim pokazać". To świadczy o zaangażowaniu i sygnalizuje, że ktoś jest zainteresowany pracą i zespołem, z którym pracuje. Dotyczy to szczególnie kierownictwa: kto się spóźnia albo w ogóle się nie pojawia, ten okazuje swoim współpracownikom lekceważenie. Zdaniem trenerki każde takie spotkanie jest świetną okazją do poznania nieznanych dotąd bliżej kolegów, a to może w przyszłości ułatwić pracę.
Silke Wuensch / Małgorzata Matzke
red.odp.: Elżbieta Stasik