Lufthansa wymiata podniebną konkurencję i podnosi ceny
26 listopada 2017Największy niemiecki przewoźnik lotniczy Lufthansa odpiera zarzuty windowania cen. Po bankructwie konkurencyjnych linii Air Berlin zarzuty te stają się coraz częstsze. Ceny biletów w Lufthansie podrożały o 30 procent. Jak powiedział gazecie „Welt am Sonntag” (WamS) członek zarządu Lufthansy Harry Hohmeister „zarzuty te są bezpodstawne”. Zapewnił że nie doszło do żadnych zmian w systemie cenowym przewoźnika. System ten przyrównał jednocześnie do systemu cenowego Niemieckich Kolei (Deutsche Bahn)który nie działa w oparciu o stałe taryfy, lecz reaguje elastycznie na rosnące czy malejące zapotrzebowanie na przewozy. Dlatego bilety lotnicze są raz tańsze, innym razem droższe, szczególnie w weekend, kiedy więcej pasażerów korzysta z przelotów – tłumaczy Harry Hohmeister.
Pod czujnym okiem Urzędu Antykartelowego
Latanie w Niemczech od czasu plajty przewoźnika Air Berlin stało się dużo droższe. Federalny Urząd Antykartelowy zamierza dokładnie przyjrzeć się cenom biletów lotniczych, by przekonać się, czy Lufthansa nie wykorzystuje obecnie dominującej pozycji na niemieckim rynku dla generowania dodatkowych zysków.
Wysokie ceny - pojedyncze przypadki
Wg Harrego Hohmeistra do wzrostu cen biletów dochodzi wyłącznie w pojedynczych przypadkach. – Dla 95 procent pasażerów ceny te pozostały niezmienione – zaręcza członek zarządu. W przypadku biletów Lufthansy obowiązuje 26 klas cenowych w zależności od czasu zakupu biletu oraz aktualnego obłożenia samolotów.
Tymczasem Federalny Urząd Antykartelowy zapowiedział pod koniec tygodnia, że zamierza przyjrzeć się bliżej skargom pod adresem Lufthansy. – Zwróciliśmy się do Lufthansy z prośbą, by udostępniła nam informacje dot. systemu ustalania cen. Przyjrzymy się tym danym i zadecydujemy o potrzebie wdrożenia postępowania - oświadczył szef Urządu Antykartelowego Andreas Mund.
Jak zapewnił Harry Hohmeister „możemy urzędowi wszystko udostępnić”. Lufthansa nie ma „żadnych tajemnic, ma natomiast dobre argumenty i nie ma nic do ukrycia”.
Alexandra Jarecka (dpa, rtr)