Na lepsze czasy trzeba poczekać
28 grudnia 2009Nastrój w gospodarce zaczyna się poprawiać, ale od euforii Niemcy są jeszcze daleko. W 2009 roku recesja wyniesie prawdopodobnie 4,9 procent. Na wschodzie kraju wypada ona słabiej (3,6 %), niż w zachodnich landach.
Kryzys na czterech kółkach dopiero przyjedzie
W kilku branżach, które otrzymały duże wsparcie w ramach pakietów ratunkowych, nadchodzący rok może oznaczać twarde lądowanie. Największe obawy dotyczą pierwszego kwartału 2010 roku. Zwłaszcza branża samochodowa szykuje się na ciężkie czasy. Dzięki tzw. "Abwrackprämie", czyli premii wrakowej w 2009 roku w Niemczech zarejestrowano 3,83 mln nowych pojazdów - to trzeci wynik w historii Niemiec. Atrakcyjność premii sprawiła, że wielu zdecydowało się na przedwczesne kupno nowego samochodu.
Eksperci oczekują, że dla branży samochodowej rok 2010 może się okazać najtrudniejszym w powojennej historii. Jak wynika z najnowszego raportu przygotowanego przez Instytut Motoryzacji na Uniwersytecie w Duisburgu, liczba sprzedaży nowych samochodów po zakończeniu wypłat premii wrakowej spadnie o prawie 25 procent do 2,84 mln pojazdów rocznie. - "Branży motoryzacyjnej grozi największe załamanie, jakie Niemcy przeżyły", twierdzi znany ekspert branżowy, Ferdinand Dudenhofer.
Banki się boją
Prognozy niemieckiej gospodarki na najbliższy rok są 'rozbieżne. Znajdują się one w przedziale od 1,2 do 1,7 procent PKB. Eksperci podkreślają coraz większą rolę banków w rozwoju sytucji.
Wielu ekonomistów ostro krytykuje widoczną powściągliwość instytutów finansowych w przydzielaniu kredytów. Ponieważ wielu klientów zbankrutowało, straciły one część funduszy i dlatego nowym klientom trudniej jest obecnie pozyskać ich zaufanie. Mimo to Niemcy są dalekie od blokady finansowej. Banki zaostrzyły jedynie kryteria ich przyznawania.
Nadzieja na eksport
Jednym z najważniejszych zwiastunów ożywienia gospodarki niemieckiej jest eksport. Stosunkowo wysoki udział w niemieckim PKB sprawia, że niemiecka gospodarka jest mocno uzależniona od sytuacji na świecie. Kiedy dochodzi do światowego osłabienia, Niemcy szybko ponoszą jego bolesne konsekwencje, ale kiedy nadchodzi odprężenie, należą do tych, gdzie najszybciej staje się ono odczuwalne.
Takie scenariusze wielokrotnie już miały miejsce w przeszłości: kiedy rośnie eksport, zwiększa się produkcja i wtedy zwiększają się inwestycje. To z reguły powoduje poprawę podaży w kraju i tak dochodzi do poprawy konjunktury na rodzimym rynku.
Obolały rynek pracy
Tym razem eksperci ostrzegają jednak przed zbyt dużym optymizmem. Ich zdaniem rozwój gospodarczy będzie dodatkowo hamowany przez rynek pracy i rekordowe zadłużenie budżetu (kasa państwowa nie licząc landów i administracji komunalnych musi w przyszłym roku zaciągnąć kredyty na wysokość 100 miliardów euro).
Dzięki wprowadzeniu na rynku pracy tzw. "Kurzarbeit", czyli pracy w pomniejszonym wymiarze, Niemcy uniknęli masowych zwolnień. Kiedy jednak dojdzie do ożywienia gospodarczego, firmy nie będą najpierw tworzyć nowych miejsc pracy. Najpierw bowiem będą dopełniały pomniejszone etaty, a dopiero potem odważą się zatrudnić dodatkowych pracowników. Na prawdziwe ożywienie Niemcy będą więc musiały jeszcze trochę poczekać - tak przynajmniej brzmią aktualne prognozy.
Karl Zawadzky / Róża Romaniec
red. odp. Elżbieta Stasik