NATO a Kosowo
9 czerwca 200910 lat temu Europa stanęła w obliczu groźby humanitarnej katastrofy. Ponad 30 tysięcy mieszkańców Kosowa tułało się po kraju, tysiące zbiegło do Macedonii i Albanii. Rokowania pokojowe z Belgradem, prowadzone we Francji, w Rambouillet, zakończyły się fiaskiem, zaś międzynarodowi obserwatorzy donosili o wysiedleniach i mordach na ludności cywilnej.
Marzec, rok 1999: po doświadczeniach z Chorwacji oraz Bośni i Hercegowiny, po fiasku rokowań pokojowych NATO postanowiło udaremnić kolejne czystki etniczne.
Po raz pierwszy w historii NATO sekretarz generalny sojuszu, Javier Solana, zlecił dowódcy sił NATO w Europie, generałowi Wesleyowi Clarkowi, przeprowadzenie operacji „Out-of-area“. Humanitarna interwencja NATO była czymś bez precedensu z punktu widzenia prawa międzynarodowego. Krytycy zarzucili NATO naruszenie prawa z uwagi na brak jednoznaczego mandatu ze strony Rady Bezpieczeństwa ONZ. Zwrócili oni uwagę, że NATO skierowano do akcji poza terytorium sojuszu, naruszając terytorialną integralność Jugosławii.
Ratunek czy agresja?
Zwolennicy operacji dopatrują się legitymacji w licznych rezolucjach Rady Bezpieczeństwa ONZ, oraz w niemożliwości z jej strony wywarcia presji w kierunku spełnienia żądań. ONZ żądało od Belgradu wycofania wojsk i wstrzymania operacji bojowych. Prezydent Milosevic nie zareagował jednak na nie. W konsekwencji – uważają oni – doszło do interwencji humanitarnej na rzecz ratowania pokoju na świecie. Dodatkowo orędownicy akcji wskazali na to, że w kilka tygodni uciekło lub wypędzono 800 tysięcy mieszkańców. Większość z nich powróciła do kraju tuż po zawarciu pokoju w czerwcu.
Joseph Marko, ekspert z zakresu prawa międzynarodowego w Grazu uważa, że interwencja w Kosowie z jednej strony ukazuje wprawdzie luki w prawie, lecz zarazem stanowi impuls na rzecz rozwoju prawa międzynarodowego: „Kosowo było niewątpliwie kamieniem milowym w rozwoju prawa międzynarodowego. Widzimy, że Rada Bezpieczeństwa z uwagi na prawo weta ze strony stałych członków nie jest nadal w pełni zdolna do działania. Humanitarna interwencja NATO stanowiła tu kolejny impuls w kierunku dyskusji na temat doktryny nieingerencji“. Tym niemniej jest on zdania, że prawo międzynarodowe dalekie jest od skuteczności: „W roku 1999 chodziło o kwestię, czy interwencja humanitarna zgodna jesz z prawem międzynarodowym. Problem polega na tym, że po dziś dzień nie ma jasnej odpowiedzi na to pytanie”.
Rosja mierzy podwójną miarą
Z kolei Franz-Lothar Altmann, ekspert do spraw bałkańskich z Monachium, wskazuje na to, że poszczególni członkowie Rady Bezpieczeństwa, jak na przykład Rosja w sprawie gruzińskiej prowincji Południowej Osetii, dwojako interpretuje prawo międzynarodowe: - „Rosja zawsze ukazywała się jako orędownik nienaruszalności terytorialnej i przeciwnik secesji, a teraz nagle postępuje wbrew swym nieustannym żądaniom”.
Secesja prowincji w Gruzji zdaniem Altmanna jest także z uwagi na jej konsekwencje nieporównywalna z Kosowem: „Rząd w Kosowie zobligowano do spełnienia niezbędnych standardów, zwłaszcza w zakresie praw człowieka i mniejszości. Tego wszystkiego brak natomiast w Południowej Osetii i w Abchazji. W żadnym wypadku nie ustosunkowano się do czystek etnicznych, których ofiarą padli Gruzini”.
Fabian Schmidt/ Jan Kowalski
Red.: Bartosz Dudek