Niemcy: protest służb ratowniczych
25 lutego 2018Wydaje się to nieprawdopodobne, ale jest prawdziwe. Niemieccy strażacy, ratownicy, lekarze i sanitariusze pogotowia ratunkowego coraz częściej spotykają się podczas akcji z agresją nie tylko ze strony gapiów, ale także ludzi, którym pośpieszyli na pomoc. Nic więc dziwnego, że wczorajsza (24.02.2018) demonstracja pracowników służb ratowniczych we Frankfurcie nad Menem odbyła się pod hasłem "Ręce precz od nas. My Was ratujemy!".
Nie przeszkadzajcie nam!
Protestujący domagali się nie przeszkadzania im podczas akcji ratowniczej i uszanowania prywatności ludzi, którym starają się pomóc. Tymczasem gapie, którzy zawsze gromadzą się na miejscu wypadku, filmują i robią zdjęcia jego ofiarom, odmawiają podporządkowania się wydawanym im poleceniom, obrzucają ratowników obelgami, opluwają ich a nawet, co jest w Niemczech karalne, uciekają się do rękoczynów wobec nich.
Organizator demonstracji służb ratowniczych we Frankfurcie, Erik Brumm, który sam jest zawodowym strażakiem powiedział, że do całkowitej zmiany jakościowej w postawie ludzi wobec nich doszło przed dwoma laty, podczas uroczystego otwarcia siedziby Europejskiego Banku Centralnego. Na fali ostrych protestów przeciwko "banksterom" oburzeni ludzie, jak powiedział Brumm, uznali służby ratownicze za przeciwników, uniemożliwiających im wyrażenia tego, co myślą o nieuczciwych bankierach i obrzucili ich brukowcami. - Coś takiego nie przydarzyło się nam nigdy wcześniej - podkreślił Brumm.
Przeczytaj także: Niemiecka prasa o atakach na policję: To budzi obrzydzenie
Stałe zmiany na gorsze
- W ciągu minionych trzech, czterech lat obserwujemy skokowy wzrost agresji wobec pracowników służb ratowniczych, połączony z rzucającym się coraz bardziej w oczy lekceważeniem ich pracy - dodał Arno Dick ze Zjednoczonego Związku Zawodowego Pracowników Usług (Ver.di), który był wpółorganizatorem protestu we Frankfurcie.
- Podobnie jak inni uczestnicy naszej demonstracji narzekam, że coraz częściej jesteśmy atakowani przez agresywny tłum podczas akcji ratowniczej. O przypadkach agresji werbalnej nawet nie wspomnę, bo te są na porządku dziennym - powiedziała pielęgniarka z pogotowia ratunkowego Kira Farnung.
Pewnego razu śpiący, tak przynajmniej się jej wydawało, pacjent uderzył nagle jej koleżankę pielęgniarkę pięścią w twarz, a ją samą zranił w klatkę piersiową.
Przeczytaj także: Ranking zaufania Niemców do instytucji i zawodów. Spore różnice między Wschodem i Zachodem
Najgorsi są chyba gapie
Mario Müller z lotniskowej straży pożarnej we Frankfurcie krytykuje postawę gapiów, utrudniających a czasem wręcz uniemożliwiających sprawne przeprowadzenie akcji ratowniczej. - Tłum gapiów stara się być bliżej miejsca wypadku niż my i szybko wszystko to sfilmować telefonem komórkowym, a potem wysłać to do innych za pośrednictwem mediów społecznościowych - mówi.
Sanitariusz pogotowia Johannes Radde z Hanau zwrócił uwagę, że podczas dużych imprez sportowych albo festynów ratownicy pogotowia muszą działać grupowo, żeby się wzajemnie wspierać i bronić przed agresją części ich uczestników. Bywa, że wymagają ochrony przez policję. Podczas akcji ratowniczej późnym wieczorem lub w nocy korzystają z pomocy ochroniarzy, bo sami nie poradziliby sobie z poszkodowanymi w bójce pijakami, którym śpieszą z pierwszą pomocą medyczną.
Na wzrost agresji narzekają także coraz częściej niemieccy policjanci. Są oni jednak w lepszej sytuacji prawnej niż ich koledzy ze służb ratowniczych, bowiem każdy akt przemocy wobec policjanta zagrożony jest w Niemczech karą więzienia od trzech miesięcy do pięciu lat.
Andrzej Pawlak / DW, dpa