Niemcy w piłkarskiej gorączce: hurrapatriotyzm czy nacjonalizm
26 czerwca 201463 minuta meczu Niemcy – Ghana. Gol dla Ghany. Emocje sięgają zenitu. Niemiecka jedenastka przegrywa 1:2. Natychmiast na Twitterze ukazuje się komentarz: „Miejmy nadzieję, że paru czarnuchów padnie zaraz na środku boiska na AIDS”. Nie był to jedyna rasistowska perełka wysłana w świat przez #GERGHA. Dla wielu osób jasna sprawa: czerwona kartka dla autora/autorki wpisu. Kontrowersyjny wpis uwypuklił aktualny dylemat – od kiedy kibice narodowej drużyny posuwają się za daleko?
– W tym morzu flag i wszelkiego rodzaju akcesoriów w narodowych, w czarno-czerwono-złotych barwach chodzi nie tylko o entuzjazm kibiców, ale też o podreperowanie narodowej reputacji – mówi socjopsycholog z Marburga Ulrich Wagner. Jest to balansowanie na wąskiej krawędzi między mundialowym hurrapatriotyzmem a nacjonalizmem. Kibic identyfikuje się oczywiście ze swoją drużyną. W końcu o to chodzi w meczach, żeby opowiedzieć się za jedną stroną a przeciw drugiej. Ale tu właśnie kryje się niebezpieczeństwo. Z tożsamością wiąże się zawsze odseparowanie się od innych. Dlatego socjopsycholodzy ostrzegają: niewinny, wydawałoby się, hurrapatriotyzm szybko może się przeobrazić w nacjonalizm.
Duma narodowa a ksenofobia
Wszystko wygląda na niewinną zabawę: hawajskie girlandy w narodowych barwach, chorągiewki, gdzie okiem sięgnąć, twarze pomalowane na czarno-czerwono-złoto. W dniach mistrzostw świata w piłce nożnej całe Niemcy pełne są narodowych symboli. Co w tym złego czy niebezpiecznego? Kibice najczęściej chcą po prostu pokazać: żyję mundialem. – Jestem nader sceptyczny wobec tych form narodowej identyfikacji – przyznaje Wagner.
Badania pokazują, że duma narodowa szybko może się przeobrazić w ksenofobię. Zarówno nacjonaliści, jak i patrioci mocno identyfikują się ze swoim krajem. Nacjonalizm bazuje jednak na zasadzie: „My jesteśmy lepsi od innych”. Patriotyzm natomiast odnosi się bardziej do własnej osoby. Także patriota identyfikuje się ze swoim krajem, ale podkreśla pewne jego wartości jak choćby kulturę demokracji.
Letnia bajka – tylko wymysł?
Mistrzostwa świata w piłce nożnej 2006 w Niemczech. Gospodarze są otwarci na świat, gościnni. Powszechne przekonanie – nareszcie można być dumnym z bycia Niemcem.
– Problem polega na tym, że z racji naszej historii my Niemcy nie możemy sobie pozwalać na taki luz – mówi Andreas Zick, dyrektor Instytutu Badania Konfliktów i Zjawisk Przemocy na uniwersytecie w Bielefeldzie. Historii nie można zmazać ot tak także w czwartym czy piątym pokoleniu. – To niefrasobliwe koncentrowanie się na narodowej dumie właściwie zawsze było błędnym punktem wyjścia – uważa Zick.
Także Ulrich Wagner jest krytyczny wobec złudnej wizji „letniej bajlki 2006”. – Takie wydarzenia są instrumentalizowane politycznie – zaznacza. Także przez rząd federalny, który cieszył się wówczas z partiotyzmu w strefie kibica – public viewing. Ich motto: możemy być Niemcami i nikt nie będzie patrzył na nas krzywo. Ryzykowna bramka, uważają socjopsycholodzy.
– Piłka nożna jest okolicznością w najwyższym stopniu emocjonalną, puszczają wszystkie hamulce – mówi Andreas Zick, który bada ksenofobię opartą na grupowej tożsamości. Obowiązujące normy, uprzejmość, tolerancja – w czasie mundialu przestają być wiążące, bo też chodzi o maksymalne emocje. Na jaw wychodzą odwieczne stereotypy. – Jak określić Afrykańczyka? Sięgając po stereotypy – obserwuje Zick. Nie wspominając już, że światowa piłka dawno już pozbyła się granic i piłkarze z Ghany czy RPA kopią zawodowo w europejskich klubach.
Zwycięskie okrzyki sygnałem ostrzegawczym
Zachowanie niektórych kibiców podczas meczu z Ghaną może budzić wątpliwości. Afrykańskie peruki na głowach i twarze pomalowane na czarno miały być dowcipne. Organizacje walczące z dyskryminacją zarzucają jednak niemieckim kibicom „blackfacing“ (ucharakteryzowanie się na Murzyna, często jako parodia albo obraza). FIFA skonfrontowana z takimi zarzutami zastanawiała się nawet nad wszczęciem kroków prawnych, w końcu jednak dała sobie spokój.
Kolejna irytująca sytuacja: okrzyki „Sieg, Sieg” po inauguracyjnym meczu z Portugalią. W radosny patriotyzm wplątuje się nagle nacjonalizm. Socjopsycholog z Marburga Ulrich Wagner dostrzega w tym nawiązanie do niemieckiej przeszłości – a tym samym przekroczenie niebezpiecznej granicy.
Efekt Özila już zbladł
Utożsamianie się z narodem może być przy tym zupełnie inne. – Można być też dumnym, że kraj posyła na boisko taką multikulturową drużynę – uważa Andreas Zick. Sześciu z 23 piłkarzy narodowej reprezentacji ma cudzoziemskie korzenie. Fascynacja Özilem, niemieckim piłkarzem tureckiego pochodzenia, po mundialu 2010 minęła. Krótko Mesut Özil był tym, dzięki któremu rasizm wśród niemieckich kibiców był prawie nieobecny, całe Niemcy były dumne z tak międzynarodowej drużyny. Zaraz po mundialu resentymenty znowu jednak przybrały na sile.
Nikt nie podważa radości z piłki nożnej. Ale nie byłby czas na zdefiniowanie od nowa dumy narodowej? Jako duma z imigracyjnych Niemiec ze znakomitą, wielonarodową jedenastką?
Jak potrzebna jest taka zmiana sposobu myślenia, pokazały komentarze na Twitterze. Autorka rasistowskiego komentarza, jak się okazało – nastolatka, wyrzuciła go kilka minut po napisaniu. Przeprosiła też publicznie za swój niefortunny tekst. W sieci już jednak był, następcy i rozgorzała natychmiast dyskusja trwa.
Vera Kern / Elżbieta Stasik
red. odp.: Andrzej Pawlak