Niemiecka prasa: były prezydent Niemiec przed sądem
28 sierpnia 2013Gazeta „Neue Presse" z Hanoweru analizuje:
„Czegoś takiego jeszcze w Republice Federalnej Niemiec nie było. Hanower przeżyje tym samym wydarzenie sądowe o znaczeniu historycznym. A jednak mnożą się głosy tych, którzy uważają, że proces przeciwko Wulffowi dotyczyć będzie bagateli. (…) Tu już nie chodzi o korzystne kredyty na dom, o tanie wycieczki w świat bogatych przyjaciół i absurdalne detale, jak choćby o podarowany dziecku prezydenta samochodzik „Bobbycar”. Tu chodzi tylko i wyłącznie o wyjaśnienie w procesie, czy Christian Wulff, jako premier Dolnej Saksonii, postępował zgodnie z prawem”.
Ukazująca się w Weimarze gazeta „Thüringische Landeszeitung" pisze:
„Walka o honor przed niemieckim sądem karnym. To jest to, co pozostało Christianowi Wulffowi po nieudanej prezydenturze, która wcale nie musiała się zakończyć fiaskiem, gdyby umiał lepiej zarządzać kryzysem – i trochę więcej wyczucia w tym, co się zwie higieną polityczną. Bo właściwie chodzi o drobiazg, o niecałe 800 euro. Ale to też już można podciągnąć pod »przyjęcie korzyści«. Takie jest niemieckie prawo – a wobec niego wszyscy są ponoć równi. A może nie?
Ciekawe ilu polityków musiałoby ustąpić, gdyby wszystkie prokuratury pracowały z taką samą gorliwością, jak prokuratura w Hanowerze”.
„Lübecker Nachrichten" dodaje:
„To Angela Merkel chciała się pozbyć z CDU niedojrzałego jeszcze polityka. Za to podarowała mu drogę na najwyższy urząd w tej Republice. Nie za wszystko, co jest związane z nazwiskiem Wulffa, można go samego obarczyć odpowiedzialnością. Ale to nie zmienia postaci rzeczy, że trzeba działać zgodnie z literą prawa. Obojętnie jak bardzo współczujemy człowiekowi o nazwisku Wulff. Ale jeszcze jeden taki przypadek byłby raczej nie do zniesienia”.
Wychodząca w Düsseldorfie „Rheinische Post" zaznacza:
„To jest to, co powinno się wysoko cenić w dobrze funkcjonującym państwie prawa. To, że – wyjątki zdarzają się wszędzie – nie nagina się prawa do własnych potrzeb, lecz nadaje mu znaczenie na korzyść, albo na niekorzyść wszystkich ludzi, obojętnie czy są sprzątaczkami, sztubakami, czy też prezydentami”.
„Leipziger Volkszeitung" konkluduje:
„Wystarczy jedno spojrzenie na zdjęcia dzisiejszego Christiana Wulffa, żeby się przekonać, że ma cierpienie wymalowane na twarzy. Od ulubieńca teściowej przeobraził się w dusigrosza narodu, z faceta, który mógł być CDU wszędzie przydatny, w pajaca w kwestiach małżeństwa i rodziny. To nieważne, że pod koniec tego wszystkiego rzekomy słoń przeistoczył się w komara. Proces, który go czeka z powodu przyjęcia korzyści, nie sprawi, że Wulff wpadnie w jeszcze głębszą otchłań. Stracił dom, stracił żonę, stracił uznanie, stracił urząd – przyszłość do bani. Wszystko, co mogło, potoczyło się źle. Rozliczenie końcowe i tak już nic nie zmieni”.
Iwona D. Metzner
red. odp.: Bartosz Dudek