Niemiecki socjolog: Praska Wiosna zmieniła również Niemcy
20 sierpnia 2018Deutsche Welle: Od Praskiej Wiosny minęło pół wieku. Jakie było nastawienie do niej w Republice Federalnej? Czechosłowacja była przecież wtedy w niemieckiej pamięci krajem, który wypędził własnych obywateli narodowości niemieckiej.
Jürgen Danyel: Relacje między Niemcami a Czechosłowacją w okresie po powstaniu Republiki Federalnej w 1949 roku były mocno obciążone przez historię. Zarówno ze względu na porozumienie monachijskie, jak i wypędzenie Niemców, ale oczywiście także z powodu antykomunistycznych nastrojów w społeczeństwie niemieckim. W epoce Antonína Novotnego [który był pierwszym sekretarzem Komunistycznej Partii Czechosłowacji w latach 1953-68 i prezydentem kraju w latach 1957-68] de facto nie było żadnych stosunków między Republiką Federalną a Czechosłowacją.
DW: Czy to się zmieniło podczas Praskiej Wiosny?
JD: Tak, stosunkowo szybko. Pierwszym krokiem było nawiązanie stosunków gospodarczych. W Pradze powstała niemiecka misja handlowa. W tym samym czasie rząd Kurta Kiesingera [CDU, kanclerz federalny w latach 1966-69] i Willy’ego Brandta [SPD, wicekanclerz i federalny minister spraw zagranicznych w gabinecie Kiesingera, kanclerz federalny w latach 1969-72] był zainteresowany nawiązaniem stosunków z poszczególnymi krajami Europy Środkowo-Wschodniej. Zrobił to z Rumunią i Jugosławią i był gotów poprawić relacje z Czechosłowacją i nawiązać z nią stosunki dyplomatyczne.
DW: Jak to przebiegało?
JD: Miesiące Praskiej Wiosny, szczególnie kwiecień i maj ’68, były okazją do żywej wymiany i kontaktów. Ale to wszystko działo się nieformalnie, ponieważ obie strony musiały brać wzgląd na Związek Sowiecki. Nie chciały go prowokować. Przywództwo NRD pod kierownictwem Waltera Ulbrichta śledziło to z wielkim niepokojem. Zachodnie mocarstwa akceptowały wprawdzie kurs i politykę wschodnią Brandta i Kiesingera, ale nie chciały widzieć jakiejś szczególnej roli Niemiec.
DW: Niemniej jednak NATO, a zwłaszcza Niemcy, zostały oskarżone przez Sowietów o próbę wyrwania Czechosłowacji z bloku wschodniego. To był powód inwazji, prawda?
JD: Tak. Rząd federalny działał bardzo ostrożnie. Zawsze starał się trzymać zasad neutralności i nieingerencji. W tym samym czasie miała jednak miejsce taka dynamika kontaktów, że nie można było jej dłużej ukryć. Dla obu stron wciąż było niejasne, kto właściwie siedział przy stole. Czy z jednej strony byli to oficjalni przedstawiciele KPC, a z drugiej rządu federalnego? A może osoby prywatne? Chodziło nie tylko o polityków goszczących w Pradze, jak Egon Bahr, ale i o intelektualistów, jak Günter Grass, którzy byli bardzo blisko SPD. Również Willy Brandt usiłował w swojej polityce i staraniach o fotel kanclerski uwzględniać rozwój na Wschodzie i w Czechosłowacji. Było to oczywiście bardzo uważnie obserwowane w Moskwie i Berlinie Wschodnim.
DW: Jak to wyglądało? Kto się spotkał z kim?
JD: Teraz już wiemy, że kontakty te były stosunkowo szerokie. SPD pod kierownictwem Brandta chciała z jednej strony rozmawiać z reformatorskim przywództwem wokół Dubczeka, z drugiej zaś musiała się odnieść do odrodzonej w społeczeństwie obywatelskim czechosłowackiej socjaldemokracji. Był to dylemat, z którym socjaldemokraci mieli do czynienia również później wobec opozycji w Europie Środkowo-Wschodniej: czy rozmawiać z rządem, czy z reformatorami w partii komunistycznej, czy wspomagać starania społeczeństwa obywatelskiego? To już było widać podczas Praskiej Wiosny.
DW: Niemieccy socjaldemokraci nie zdali chyba zbyt dobrze tego egzaminu?
JD: Tak, to było trudne. Pole manewru dla obu stron było często ograniczone. Po pierwsze, Niemcy, zwłaszcza ci, którzy prowadzili rozmowy i negocjacje, byli nawet bardziej bojaźliwi niż strona czeska. To oni naciskali na hamulec, gdy czescy eksperci ekonomiczni wyrażali zainteresowanie kredytami z Republiki Federalnej. Bonn odpowiadało, że to jest możliwe jedynie w ramach rozwiązania europejskiego. Było bowiem jasne, że w tym wypadku nie może być żadnej specjalnej drogi niemieckiej. Ten dylemat socjaldemokracji był uwikłany w plątaninie różnych względów i uwarunkowań politycznych. Jeśli przyjrzeć się temu bliżej, nie wygląda to zbyt chwalebnie.
DW: W 1988 roku francuski prezydent François Mitterand podczas swojej wizyty w Pradze zaprosił dysydentów na śniadanie do ambasady francuskiej. Można więc było inaczej, czyż nie?
JD: Po 1989 roku pojawiła się krytyka, że nie tylko socjaldemokraci, ale także inne partie polityczne, jak choćby CDU, zbyt długo stawiały na rozmowy z przywództwem politycznym. Po inwazji na Czechosłowację stało się bowiem dla nich oczywiste, że osiągnięcie jakiekolwiek bilateralnego porozumienia ze środkowoeuropejskim państwem satelickim jest realne jedynie via Moskwa. Dla Bahra i Brandta stało się jasne, że znów muszą robić jakieś geszefty z Moskwą.
DW: Jak wpłynęło to na stosunki niemiecko-czechosłowackie?
JD: Praska Wiosna była krótkim oknem możliwości dla stosunków między Republiką Federalną a Czechosłowacją. Inwazja zniweczyła wiele i myślę, że miała długoterminowy wpływ na stosunki niemiecko-czeskie, aż do dziś. Te priorytety obowiązują nadal: stosunki rosyjskie, każdy kanclerz jedzie do Polski, ale następcy Czechosłowacji – Czechy i Słowacja – mają jeszcze mniejszy wpływ i pozostają coraz bardziej w tyle. Myślę, że ma to coś wspólnego z tym załamaniem stosunków, które spowodowała inwazja.
DW: A jak Niemcy zareagowały na tę inwazję?
JD: W społeczeństwie niemieckim panowała wielka sympatia dla Praskiej Wiosny, co raz jeszcze zostało wyraźnie pokazane po inwazji. We wszystkich wielkich niemieckich miastach odbywały się wiece. Nawet w małych miasteczkach demonstrowały setki i tysiące ludzi. Nie tylko sympatycy Praskiej Wiosny, ale także szerokie rzesze ludności: uczniowie, studenci, urzędnicy państwowi.
Obraz Czechosłowacji w Republice Federalnej bardzo się zmienił. To stworzyło atmosferę, w której zapanowała gotowość przyjęcia uchodźców.
DW: Czyli ta zmiana zaczęła się właśnie od Praskiej Wiosny?
JD: Tak. Praska Wiosna odegrała wielką rolę, nawet jeśli to był krótki czas. To był punkt zwrotny w stosunkach między Republiką Federalną a Czechosłowacją. Reżim Husaka nie mógł już potem, w okresie normalizacji, stłamsić owego polepszonego wizerunku Niemiec. W przeciwnym razie nie doświadczylibyśmy tego rozwoju po ’89 roku.
DW: Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Aureliusz M. Pędziwol
* Socjolog Jürgen Danyel (urodzony w 1959 roku w Mariańskich Łaźniach w Czechach Zachodnich) jest zastępcą dyrektora Centrum Badań Historii Najnowszej (Zentrum für Zeithistorische Forschung, ZZF) w Poczdamie, gdzie kieruje Departamentem Historii Mediów i Społeczeństwa Informacyjnego. Jednym z jego obszarów badań i zainteresowań jest historia Praskiej Wiosny.