Niemiecki sposób na sukces gospodarczy
25 października 2013Niemcy to najmocniejsza gospodarka na kontynencie i nie bez powodu nazywa się ją lokomotywą Europy. Jej fundamentem po drugiej wojnie światowej stał się system ekonomiczny zwany społeczną gospodarką rynkową, który przyczynił się do tzw. cudu gospodarczego lat 60., a który nadal ma decydujący wpływ na funkcjonowanie niemieckiej gospodarki. W niemieckim wydaniu oznacza to wolny rynek, ale z możliwością podejmowania korektur przez państwo.
Werner Schreiber, były minister ds. socjalnych kraju związkowego Saksonii-Anhalt twierdzi nawet, że już Bismark położył podwaliny pod ten system wprowadzając w XIX w. szereg reform społecznych, jak np. ubezpieczenie emerytalne czy zdrowotne. Składki na ten cel ponoszą po połowie pracodawca i pracobiorca. System ten nie zmienił się praktycznie do dziś a został tylko rozszerzony o politykę rodzinną i system świadczeń społecznych.
Bez przewrotów czy rewolucji
Niemcy na przełomie ostatnich dziesięcioleci obeszły się bez buntów społecznych a to, zdaniem Schreibera, dzięki społecznej gospodarce rynkowej i jednej z jej elementarnej części mianowicie „autonomii taryfowej”. - Oznacza to, że związki zawodowe i pracodawcy w swoim gronie porozumiewają się co do wysokości płac bez ingerencji państwa – podkreśla były minister. Fakt ten, ale zapewne też i niemiecka powściągliwa mentalność, uchronił RFN przed falą strajków, jakie przetoczyły się w ostatnich dziesięcioleciach przez Wielką Brytanię czy Francję.
Agenda 2010
Obecnie Niemcy mogą pochwalić się bardzo dobrą sytuacją na swoim rynku pracy. Prawie 42 minliony obywateli ma pracę - jak nigdy dotąd w historii Niemiec. Swój udział w tym ma były kanclerz Gerhard Schröder i jego koalicyjny rząd SPD / Zieloni, który wprowadził pakiet reform rynku pracy i systemu opieki społecznej zwany „Agendą 2010”.
W tym kontekście nie można pominąć i drugiej strony medalu. Reformy Schrödera przyczyniły się do powstania strefy niskich płac. I to tak niskich, że pracownicy na pełnych etatach zarabiają tak mało, że muszą składać wnioski o zapomogę społeczną, aby jakoś związać koniec z końcem. Innymi słowy, na bazie reform stworzono wiele miejsc pracy, Niemcy stały się w niektórych sektorach gospodarki bardziej konkurencyjne, ale praca ta jest bardzo nisko opłacana.
Rząd Angeli Merkel wprowadził już szereg korektur reform Agendy 2010, ale w niemieckiej polityce nadal toczy się batalia między chadekami i socjaldemokratami o wprowadzenie wiążącej płacy minimalnej.
Kształcenie zawodowe
Jednym z filarów niemieckiej gospodarki jest dualny system kształcenia zawodowego. Oznacza to, że młody człowiek chcąc nauczyć się, dajmy na to zawodu mechanika samochodowego, podpisuje kontrakt z odpowiednim zakładem pracy, gdzie przez połowę tygodnia pracuje – odpłatnie – i w ten praktyczny sposób uczy się zawodu pod okiem osoby, która jest za jego kształcenie zawodowe odpowiedzialna. Natomiast drugą połowę tygodnia spędza w szkole zawodowej, gdzie pobiera naukę teoretyczną. Niemieckie zakłady pracy wychowują sobie w ten sposób narybek, który później w większości przejmują na stałe etaty. Korzystają z tego przede wszystkim średniej wielkości przedsiębiorstwa, czyli 99 procent niemieckich zakładów pracy, w których liczba pracowników nie przekracza 500 – to swoista podpora niemieckiej gospodarki.
Ponadto rokrocznie niemieckie uczelnie opuszcza ok.100 tys. nowych inżynierów, którzy niemal natychmiast rozchwytywani są przez pracodawców. To i tak za mało, dlatego kolejne niemieckie rządy zabiegają przez różne udogodnienia o inżynierów z zagranicy.
Wszystko pozostaje w rodzinie
Owe średniej wielkości przedsiębiorstwa, których najwięcej jest w południowo-zachodnich Niemczech, pozostają w większości w rękach założycieli i ich spadkobierów. - Oznacza to, że firma pozostaje w posiadaniu rodziny. Podczas gdy w Wielkiej Brytanii zakłady takiej wielkości dawno już weszły na parkiety giełd a ich akcje zostały przejęte przez wielkie koncerny, ktore z biegiem czasu pozamykały fabryki a produkcję przeniosły za granicę – wyjaśnia Klaus-Heiner Röhl z Instytutu Niemieckiej Gospodarki.
Ponadto niemieccy właściciele średnich firm dysponują sporym kapitałem i nie spieszy im się na giełdy. - Nie muszą zatem co kwartał zdawać raportu o stanie firmy, aby zadowolić inwestorów. Mogą skupić się na celach długofalowych. Ponadto ich ekspansja nie odbywa się na wyrost, tylko na tyle, na ile jest to z korzyścią dla firmy” – dodaje Röhl.
Made in Germany już nie wystarcza
Czasy, kiedy określenie „Made in Germany” było wartością samą w sobie, należą obecnie do przeszłości. Dziś wiele państw jest w stanie produkować na wysokim poziomie. Nie oznacza to jednak, że z Niemiec już nikt niczego nie chce czy nie potrzebuje. Wręcz przeciwnie, ale niemieccy przedsiębiorcy dostosowali się do zaistniałej sytuacji. Otóż nie oferują swoim klientom tylko i wyłącznie końcowego produktu. Oferują serwis, szkolenie pracowników, instalację urządzeń na miejscu a co za tym idzie, gwarancję funkcjonowania swoich produktów.
Upały Niemcom nie grożą
Natomiast Niemcy jako państwo inwestują najwięcej w Europie w naukę i nowe technologie – rocznie około 70 miliardów euro. Ponadto z pieniędzy niemieckiego podatnika finansowane są instytuty badawcze takie jak Frauenhofer-Institut czy Max-Planck-Institut. Ich filie na terenie całego kraju pracują wraz z przedsiębiorcami między innymi nad wynalazkami, które nie od razu można wprowadzić do opłacalnej produkcji seryjnej.
Uli Brückner z Team Europe z Uniwersytetu Stanford zaznacza, że Niemcom sprzyja również położenie geograficzne - w centrum Europy, z bardzo dobrze rozbudowaną infrastrukturą komunikacyjną oraz umiarkowanym klimatem. Fale upałów owszem pojawiają się, ale tylko w miesiącach letnich, poza tym jest tutaj dobry klimat do inwestowania i pracy.
Zhang Danhong / Tomasz Kujawiński
red. odp.: Elżbieta Stasik