Park Sprawiedliwych wśród Narodów Świata
11 lipca 2023Był rok 1942 w Borysławiu leżącym dziś za wschodnią granicą Polski. Lili Fuchsberg miała wtedy sześć tygodni. – Mój żydowski tato pracował z moim tatą w tartaku. Któregoś dnia podszedł do niego i powiedział: „Mam maleńkie dziecko, które się urodziło niedawno, a ja się chcę schować do lasu z dwoma starszymi dziećmi. Czy mógłby pan moje niemowlę ukryć?” – mówi ocalona, która w rozmowie z DW przedstawia się jako Zdzisława Grzegorczyk-Ravet. – Mój tato zgodził się natychmiast, ale dodał, że zapyta żonę i odpowie nazajutrz – dodaje. „Mój tato”, to Władysław Grzegorczyk.
„Jutro będzie za późno”
Ale Abraham i Estera Fuchsberg nie czekali do jutra i jeszcze tego samego wieczoru przynieśli swoją małą Lili do Grzegorczyków. „Jutro będzie za późno, Polacy wydali nas Niemcom. Weźcie Lilę i opiekujcie się nią jak własną córką”, opowiadała pani Zdzisława przed rokiem w rozmowie z Anną Pamułą opublikowaną w „Wysokich Obcasach”.
Helena i Władysław Grzegorczykowie nie tylko przyjęli żydowskie dziecko pod swój dach, ale i ochrzcili dziewczynkę jako swoją córkę. I tak Lili Fuchsberg stała się Zdzisławą Katarzyną Grzegorczyk. – Sąsiedzi wprawdzie się dziwili, że „jak to, przecież pani nie była w ciąży”, ale mimo różnych kłopotów i donosów jakoś przeżyliśmy – wspomina pani Zdzisława.
„Byłam ich takim normalnym dzieckiem”
– Oprócz mnie przechowali moją siostrę i osiemnaście innych osób – kontynuuje pani Zdzisława. Jedenastoletnią Minkę przyprowadził do Grzegorczyków dwa dni później trzynastoletni brat Aleksander, mówiąc jednocześnie, że rodziców już nie ma. On sam postanowił iść do lasu. – Potem byłam ich takim normalnym dzieckiem. Bardzo mnie kochali i ja ich bardzo kochałam – mówi.
Po wojnie Grzegorczykowie zostali przesiedleni do Nowej Rudy. Dzidka (tak na nią tam mówili) ukończyła liceum muzyczne we Wrocławiu, potem studiowała muzykologię w Warszawie. – Przyjeżdżałam do rodziców bardzo często. Do nich, do miasta, w którym się wychowałam, do przyjaciół. A później, jak wyszłam za mąż i mieszkałam we Francji, to przyjeżdżałam z moim mężem, z moimi dziećmi, które cieszyły się, że są w takim pięknym miejscu – dodaje Zdzisława Ravet.
Pani Zdzisława wyemigrowała do Francji w 1969 roku. Studia kontynuowała na Sorbonie, gdzie później została zatrudniona. – Pracowałam jako muzykolog. Najpierw wykładałam jako tak zwana dochodząca, a ponieważ te wykłady spodobały się studentom, to dyrektorka poprosiła, żebym pozostała na stałe.
„Nadzwyczajna historia”
– Pani Catherine Ravet (wcześniej Lili Fuchsberg) była w minionym roku gościem festiwalu „Góry Literatury”. Rok wcześniej ukazała się w wydawnictwie Austeria jej książka „Listy do mojej siostry 1947-1973”, która opisywała jej życie w Nowej Rudzie – mówi Grzegorz Tokarczuk, prywatnie mąż Olgi Tokarczuk, służbowo zaś prezes fundacji założonej przez pisarkę po wiadomości, że została laureatką Nagrody Nobla. Ambicją fundacji jest między innymi „promocja i wspieranie szeroko pojętej ochrony praw człowieka, demokracji, społeczeństwa obywatelskiego, swobód obywatelskich, środowiska, przeciwdziałanie dyskryminacji, wspieranie praw kobiet”.
– Byliśmy niezwykle poruszeni, że mamy taką nadzwyczajną historię. Naszą, regionalną, ale swoim dramatyzmem i rozmachem wykraczającą poza region, bo obejmującą ludzkie doświadczenie w czasach niezwykle trudnych i tragicznych – kontynuuje szef Fundacji Olgi Tokarczuk.
„Wielkie, całkowite poświęcenie”
– To jest to, o czym mówi przypowieść o Salomonie. O matce, która woli utracić dziecko, byle ono żyło, choćby z cudzą matką. To jest wielki dramat, wielkie poświęcenie, o którym potrafi pisać tylko taka osoba, jak Olga Tokarczuk – powiedział pod bramą wejściową do Parku imienia Heleny i Władysława Grzegorczyków ocalony z Auschwitz Marian Turski.
Chwilę wcześniej opowiedział historię innej ocalałej, która w 1937 roku jako pięcioletnie żydowskie dziecko miała zostać wywieziona do Londynu. Bo był taki krótki czas, kiedy Hitler pozwalał na emigrację żydowskich dzieci. Ale pięć minut przed odjazdem do pociągu wpadł ojciec dziewczynki i ją zabrał. Przeszła wszystkie obozy i choć ocalała, przeklinała swojego ojca za los, który jej zgotował. Dopiero gdy sama została matką, zrozumiała, dlaczego tak postąpił.
– Dlaczego o tym mówię? Dlatego, że tu mamy wielkie poświęcenie człowieka, który oddaje dziecko. A potem, kiedy czytacie „Listy do siostry”, widzicie wielkie, całkowite poświęcenie obojga Grzegorczyków – mówił Turski w Nowej Rudzie.
Honorowa obywatelka Nowej Rudy
– Fundacja znalazła pełne zrozumienie i akceptację władz miasta – mówi Grzegorz Tokarczuk. – Co więcej wystąpiły one też z inicjatywą rozszerzenia projektu i postanowiły nadać Lili Fuchsberg tytuł honorowej obywatelki Nowej Rudy „za działania w sferze promocji miasta, w tym za promowanie postaw patriotycznych na szczeblu lokalnym i międzynarodowym poprzez upamiętnianie działań Polaków w celu ratowania ludzi pochodzenia żydowskiego w trakcie II wojny światowej oraz kultywowanie polskiej kultury w świecie”.
Catherine Ravet (pod takim nazwiskiem pani Zdzisława występuje oficjalnie) stała się honorową obywatelką Nowej Rudy na nadzwyczajnej sesji jej Rady Miasta, która poprzedziła otwarcie Parku imienia Grzegorczyków.