Prasa: w niemieckich specsłużbach panuje chaos
12 września 2012Landeszeitung z Lüneburga pisze:
"Skandal wokół serii morderstw neonazistowskiego tria z Zwickau, zyskuje nowy wymiar. Służby specjalne - ślepe na prawe oko - które przeoczyły ślady krwi, pozostawione przez morderców nienawidzących cudzoziemców, nie tylko zawiodły, ale niszcząc akta i matacząc okazały również brak szacunku dla parlamentu. W ten sposób Urząd Ochrony Konstytucji i Kontrwywiad Wojskowy (MAD) zakpiły sobie z ładu, którego powinni właściwie strzec".
Monachijska Süddeutsche Zeitung komentuje:
"Więc jednak. Specsłużby spróbowały nawet pozyskać skrajnie prawicowego terrorystę Uwego Mundlosa jako informatora. (...) To wszystko jest ważnym elementem umożliwiającym zrozumienie roli późniejszego terrorysty Mundlosa, ale nie oznacza współsprawstwa Urzędu z NSU (Narodowosocjalistyczne Podziemie).
Pomimo to oburzenie posłów w związku z ujawnieniem dawnego materiału MAD jest w pełni uzasadnione. Od miesięcy spekuluje się na temat, czy jeden z terrorystów nie pracował czasem dla służb specjałnych. Od miesięcy parlamentarzyści starają się zrozumieć, dlaczego terroryści z NSU mogli mordować i nie zostali ujęci. O potrzebne akta muszą prosić, a nawet żebrać. Władze ciągle jeszcze nie wyciągnęły wniosków z tego fiaska".
Straubinger Tagblatt/Landshuter Zeitung oceniają:
"Ten rozgardiasz jest dalszym dowodem na to jaki chaos panuje w niemieckich służbach specjalnych. Przeróżne krajowe urzędy ochrony konstytucji i Kontrwywiad Wojskowy (MAD) działają niezależnie od siebie i to w sposób niekontrolowany. Zatrzymują dla siebie informacje i sobie nawzajem nie ufają. Tam się mataczy, zataja i dezinformuje. Specsłużby nie są celem samym w sobie, lecz mają jednoznaczne zadania do wykonania".
Raport OECD o stanie oświaty w Niemczech
Berliński dziennik Neues Deutschland analizuje:
"Awans społeczny przez edukację - to dawne żądanie ruchu robotniczego stało się tymczasem postulatem gospodarki. OECD, w więc organizacja najważniejszych kapitalistycznych nacji przemysłowych, mówi jasno i wyraźnie: awans społeczny przez edukację jest w Niemczech zbyt trudny i odbija się negatywnie na wydajności gospodarki kraju. Za tym stwierdzeniem kryje się nie tyle życzenie, by przy pomocy edukacji osiągnąć równość wykształcenia, co raczej kalkulacja ekonomiczna. Mówiąc w uproszczeniu, rodziny akademickie nie są już w stanie zaspokoić popytu firm, ale również instytutów naukowych, na osoby z wyższym wykształceniem. Gdy w Niemczech prawie 80 procent młodych ludzi, pochodzących z rodzin z wyższym wykształceniem, zaczyna studia, ale mniej niż jedna trzecia dzieci rodziców legitymujących się wykształceniem na poziomie szkoły zasadniczej (Hauptschule), to wiadomo, że akademicki potencjał wzrostu widzi się w tej ostatniej grupie".
Frankfurter Rundschau podsumowuje
"Optyk czy mechatronik nie jest w końcu gorszy od absolwenta wyższej uczelni. Ale nawet najlepsze wykształcenie zawodowe nic nie zmieni w zasadniczych deficytach niemieckiego systemu oświaty. Ten system produkuje ciągle jeszcze zbyt wielu przegranych, oferując dzieciom z rodzin nie akademickich zbyt małe szanse awansu społecznego. W porównaniu międzynardowym Niemcy znajdują się daleko w tyle".
Iwona D. Metzner
red. odp. Bartosz Dudek