Raport: Niemieccy populiści nie kwestionują demokracji
26 lipca 2017Frustracja obywateli z powodu politycznego establishmentu, z powodu której prezydent USA Donald Trump doszedł do władzy, a Brytyjczycy głosowali za brexitem, jest obecna w Niemczech tylko w umiarkowanym stopniu. Nie będzie też miała wpływu na wybory powszechne w RFN we wrześniu bieżącego roku, jak wynika z badań przeprowadzonych przez Fundację Bertelsmanna. Dotyczą one zjawiska populizmu wśród Niemców uprawnionych do głosowania w 2017 roku.
Aprobata dla demokracji
Analizując sytuację badacze skupili się na trzech istotnych aspektach populizmu: wrogości wobec politycznych elit, przekonaniu, że naród jest zasadniczo homogeniczną grupą a polityczne przywództwo bezpośrednim odzwierciedleniem woli narodu. Jak wynika z raportu Fundacji Bertelsmanna, 29,2 procent potencjalnych wyborców w Niemczech skłania się ku populizmowi, 36,9 procent odrzuca hasła populistyczne, a 33,9 procent badanych zgadza się jedynie z niektórymi z nich.
Wbrew temu, że minimalna większość Niemców odczuwa frustrację z powodu praktycznego wcielania zasad demokracji, to jednak nawet wśród zatwardziałych populistów istnieje dla demokracji przeważające poparcie (85 proc.). 52 procent niemieckich populistów jest z niej tylko po części zadowolone lub wcale.
Według Roberta Vehrkampa, autora badań przedstawionych we wtorek (25.07.17) w siedzibie fundacji w Güthersloh „zwolennicy populizmu w Niemczech to przede wszystkim osoby rozczarowane demokracją, ale nie są one do niej wrogo nastawione”. Jak zapewnił Vehrkamp, podobnie wygląda sytuacja w całej UE. Niemieccy populiści są krytyczni wobec UE, a jednocześnie popierają ją jako europejską wspólnotę. 69 procent z nich popiera członkostwo w UE, jednak ponad 79 proc. jest zdania, że integracja europejska jest za daleko idąca. Nie są oni też tak niezadowoleni jak Amerykanie czy Francuzi. Robert Vehrkam określa to zjawisko mianem „umiarkowanego populizmu”.
Trump w Niemczech bez szans
W ocenie autora badań, brak wśród niemieckich wyborców narastającego niezadowolenia, jaki da się zaobserwować w USA, ma decydujące polityczne następstwa. Jak tłumaczył Robert Vehrkamp „Donad Trump prowadził doskonałą populistyczną kampanię wyborczą”, zapowiadając, że każdy głos na niego jest głosem przeciwko politycznemu establishmentowi. W zasadzie w ten sposób doszło do odwołania politycznych elit w Waszyngtonie, zaznacza ekspert. – Zastanawialiśmy się, jak wyglądałyby takie żądania wobec elit politycznych w Niemczech? Stwierdziliśmy, że kandydujący w wyborach powszechnych polityk, który by się tego domagał, straciłby nie tylko poparcie wyborców sprzeciwiających się populizmowi, ale także samych populistów – wyjaśnił Robert Vehrkamp.
Powodem różnego podejścia niemieckich i amerykańskich wyborców są, w opinii Vehrkampa, czynniki socjoekonomiczne. Z populizmem w Niemczech sympatyzują przede wszystkim osoby o niskim poziomie edukacji oraz niskich dochodach. Jak wynika z raportu fundacji Bertelsmanna, 38 do 42 proc. Niemców z wykształceniem zawodowym, o dochodach poniżej 1500 euro podziela populistyczne przekonania, podczas gdy wśród osób ze średnim wykształceniem jedynie 14 procent.
Populizm a kryzys uchodźczy
Analizy wskazują też na niemożność zbicia kapitału politycznego wśród wyborców populistyczną krytyką systemu. Im ostrzejsze w tonie jest stanowisko wobec tematów zasadniczych, tym mocniej spada poparcie elektoratu. Tematem najczęściej wykorzystywanym do mobilizowania nastrojów populistycznych jest wciąż kryzys uchodźczy.
Żądaniami, by wydalić więcej imigrantów z Niemiec, udaje się pozyskać głównie zwolenników populistycznej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD). Z populistycznymi hasłami nie zgadzają się natomiast wyborcy CDU (60 proc.) oraz partii Zielonych. Wśród wyborców SPD i partii Lewica (Die Linke) są zarówno sympatycy jak i przeciwnicy populizmu.
Fundacja Bertelsmanna przeprowadziła badania trzykrotnie w okresie od lipca 2015 roku do marca 2017 roku. Za każdym razem w ankiecie uczestniczyło 1600 reprezentatywnie wybranych osób.
dw/ epd/ Alexandra Jarecka