Republika Mołdawii: Neutralność i rosyjskie czołgi
21 lutego 2022Republika Mołdawii jest neutralna jak Szwajcaria, często powtarzają politycy w Kiszyniowie. Ten kraj nie dysponuje ani ciężkim sprzętem wojskowym, ani nowoczesnymi samolotami bojowymi. Z jednym wyjątkiem: separatystyczna i prorosyjska Naddniestrzańska Republika Mołdawska pęka w szwach od broni i pełno jest w niej rosyjskich żołnierzy.
Wspólne manewry, radziecka amunicja
Ten region de iure należy do Republiki Mołdawii, ale de facto, wskutek zamrożonego konfliktu od początku lat 90. ubiegłego wieku, jest państwem w państwie. Każdego roku odbywają się tu wspólne manewry separatystycznej armii Naddniestrza z oddziałami rosyjskimi, których celem zawsze jest stolica Republiki Mołdawii, Kiszyniów. Przywódcy Naddniestrza przechwalają się często, że w ciągu 24 godzin mogą znaleźć się nad Prutem, rzeką graniczną między Mołdawią a Rumunią, czyli na wschodniej granicy UE i NATO.
Gdy Republika Mołdawii w 1994 roku, czyli trzy lata po uzyskaniu niepodległości, wprowadziła do konstytucji zapis o neutralności, łączyła z tym nadzieje na wycofanie się z jej terytorium oddziałów rosyjskich, stacjonujących od czasów ZSRR. Był to jednak błędny wniosek. 30 lat później w Naddniestrzu wciąż stacjonują oddziały rosyjskie, a w Cobasni w dalszym ciągu zmagazynowanych jest około 20 tys. ton amunicji pozostałych po byłej 14 Armii radzieckiej. Pomimo licznych umów, zarówno bilateralnych jak i międzynarodowych, Moskwa do dziś sprzeciwia się opróżnieniu tego magazynu i wycofaniu swoich oddziałów.
Cena neutralności
Dziennikarska ankieta przeprowadzona na ulicach Kiszyniowa 16 lutego tego roku – w dniu, gdy Zachód liczył się z rosyjską inwazją na Ukrainę – ujawniła wielostronny obraz sytuacji. Większość ludzi zachowywała tego dnia spokój i czuli się dobrze poinformowani. Jedni widzieli w Ukrainie tarczę ochronną dla Mołdawii, inni natomiast stwierdzali z rezygnacją, że Mołdawia tak czy siak nie ma żadnych szans w razie rosyjskiej interwencji militarnej, ponieważ jej armia jest o wiele za słaba, żeby się jej przeciwstawić. – Przeciwko Rosjanom nikt nie zdoła się obronić – mówili.
Część mieszkańców Mołdawii widzi ratunek dla siebie po drugiej stronie Prutu, w Rumunii. Wielu z nich ma obok mołdawskiego także obywatelstwo rumuńskie, a przez to – także paszport unijny. Mają nadzieję, że Rumunia jako członek NATO, będzie ich bronić, chociaż nikt do końca nie wie, w jaki sposób miałoby to nastąpić. Taka pomoc jest całkowicie nierealistyczna, ponieważ zgodnie z artykułem 5 Traktatu północnoatlantyckiego członkowie NATO są zobowiązani do udzielenia pomocy zaatakowanemu członkowi tego sojuszu, a Republika Mołdawii nie jest członkiem NATO.
Politycy w Kiszyniowie patrzą na to pragmatycznie, tak jak były minister obrony Republiki Mołdawii Anatol Salaru, który powiedział: „Nikt nie może nam pomóc. Żadne państwo NATO nie będzie walczyło na terenie Republiki Mołdawii”.
Już w roku 2014, podczas aneksji Krymu przez Rosję, NATO oświadczyło, że nie zaangażuje się militarnie w ten konflikt. Mimo to Mołdawia potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa, jak mówi jej były minister obrony Viorel Cibotaru, który domaga się porozumienia o wspólnej obronie między Republiką Mołdawii i Rumunią. Zwraca uwagę, że: „Takie porozumienie już istnieje między Turcją, będącą członkiem NATO, i Azerbejdżanem. Może być zatem możliwe także w naszym przypadku, ponieważ potrzebujemy dodatkowych gwarancji bezpieczeństwa dla naszych obywateli”.
Dla kierownictwa separatystycznej Naddniestrzańskiej Republiki Mołdawskiej taka dyskusja stanowi kolejną okazję do wysuwania gróźb pod adresem Kiszyniowa. – Jakakolwiek współpraca Mołdawii z NATO doprowadzi do eskalacji – oświadczył Wadim Krasnosielski, prezydent Naddniestrza, które nie jest uznawane za państwo przez większość krajów świata, z wyjątkiem Abchazji i Osetii Południowej. Ten prorosyjski polityk przy okazji zwraca uwagę na rzekomo agresywne tendencje w Mołdawii.
Kryzys energetyczny hamuje politykę
Pomimo wojowniczych tonów dobiegających z Naddniestrza i zaognionej sytuacji na granicy rosyjsko-ukraińskiej, rząd Republiki Mołdawskiej zachowuje spokój. W sierpniu 2021 roku prezydent Republiki Mołdawskiej Maia Sandu powiedziała na spotkaniu tzw. Platformy Krymskiej w Kijowie, że Krym jest „integralną częścią Ukrainy”. Nielegalne zaanektowanie Półwyspu Krymskiego przez Rosję jest jaskrawym naruszeniem prawa międzynarodowego, jak wówczas oświadczyła Maia Sandu i podkreśliła, że Republika Mołdawii jest i pozostanie pewnym partnerem Ukrainy.
Kiszyniów przemawia dziś w nieco łagodniejszy sposób. Między innymi dlatego, że Moskwa, domagająca się wygórowanych opłat za dostawy gazu do Mołdawii, wpędziła ją w głęboki kryzys gospodarczy. Przewodniczący parlamentu w Kiszyniowie, Igor Grosu, mimo to stara się zachować umiarkowany optymizm. – Uważnie obserwujemy niepokojący rozwój sytuacji w regionie i w dalszym ciągu liczymy na wsparcie ze strony naszych zachodnich partnerów, zwłaszcza Rumunii – powiedział w rozmowie z DW.
Republika Mołdawii podpisała w roku 2014 umowę stowarzyszeniową z UE, a od chwili zmiany władzy w Kiszyniowie ponownie uchodzi za wzorowego członka Partnerstwa Wschodniego.
Zbliżenie Mołdawii do UE jednak nie przebiega bez problemów. Jej społeczeństwo, pomimo zdecydowanie proeuropejskiego kursu prezydent Sandu i jej rządu, w dalszym ciągu pozostaje podzielone. Większość mieszkańców Mołdawii mówi po rumuńsku, około 40 procent chce jej przyłączenia do Rumunii, a liczba zwolenników takiego rozwiązania stale wzrasta, między innymi ze względu na rumuńską pomoc gospodarczą, a ostatnio przede wszystkim ze względu na rumuńską pomoc dla Mołdawii w pandemii koronawirusa.
Z kolei w Naddniestrzu żyje silna, prorosyjska mniejszość, a w obszarze autonomicznym Gaugazji – mniejszość tureckojęzyczna. Oba te regiony dążą do zbliżenia z Rosją. Młode pokolenie Mołdawian patrzy sceptycznie na rozwój sytuacji w kraju i szuka swego szczęścia na emigracji, głównie w państwach zachodnioeuropejskich. Od chwili uzyskania niepodległości przez Mołdawię jej ludność zmniejszyła się o prawie jedną trzecią i nie przekracza w tej chwili trzech milionów.