1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Rynek prawie otwarty: fachowcy mile widziani

28 kwietnia 2011

W Niemczech zaczęło się odliczanie dni do otwarcia rynku pracy dla pracowników z krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Zwłaszcza firmy przygraniczne już cieszą się na fachowców i uczniów zawodu zza Odry i Nysy.

https://p.dw.com/p/115YO
ARCHIV - Ein Bauarbeiter geht am Mittwoch (20.10.2010) in Hamburg auf der Baustelle der Elbphilharmonie an einem der Spezial-Fenster vorbei. Der Baukonzern Hochtief hat im Abwehrkampf gegen die Übernahme durch den spanischen Großaktionär und Konkurrenten ACS einen «weißen Ritter» gefunden. Die Holding des Emirats Katar wird nach einer Kapitalerhöhung alle neuen Aktien erwerben und damit künftig knapp 9,1 Prozent der Anteile halten, teilte Hochtief am Montag (06.12.2010) in Essen mit. Hochtief fließen damit 400 Millionen Euro zu. Foto: Marcus Brandt dpa +++(c) dpa - Bildfunk+++
Na niemieckim rynku nie słabnie popyt na fachowcówZdjęcie: picture alliance/dpa

W szpitalach i domach opieki nowi pracownicy mogą liczyć na zatrudnienie od zaraz, bo tu chronicznie brakuje rąk do pracy. Głód wykwalifikowanych pracowników odczuwają także branże techniczne. Liczba bezrobotnych balansuje dziś na (dumnej) granicy 3 mln osób, a stopa bezrobocia wyniosła w kwietniu tego roku 7,3 proc. - jak podała dziś (28.04) Federalna Agencja Pracy (BA). Sama federalna minister pracy Ursula von der Leyen (CDU) podkreśla, że rynek pracy w RFN jest „chłonny jak gąbka”. Już zaczęło się liczenie dni do otwarcia rynku pracy 1 maja. To ważna cezura i szansa, by „wypełnić część próżni specjalistami”, mówi minister. To, co dla Polski jest drenażem najzdolniejszym mózgów, dla niemieckiej gospodarki narodowej jest zbawienne.

Uczniowie zawodu zza Odry mile widziani

Konditorin Claudia Ruhmland. Sie lernt bei der Bäckerei Heller in Dresden. In Wroclaw hat sie ihr Praktikum bei der Bäcker- und Konditorei Wolak absolviert.***Copyright: HWK Dresden, September 2010, Bäcker- und Konditorei Wolak in Wroclaw
Niemcy czekają na polskich uczniów zawoduZdjęcie: HWK Dresden

Zakłady rzemieślnicze i fabryki liczą nie tyle na wykwalifikowanych pracowników z Polski i innych państw Europy Środkowo-Wschodniej, co na uczniów zawodu. Już dziś „mamy tysiące wykwalifikowanych rzemieślników i robotników” z eksportu, zaznacza Alexander Legowski ze Związku Niemieckiego Rzemiosła (ZDH). To pracujący na własny rachunek obywatele krajów, które weszły do UE 1 maja 2004 r.

Zainteresowanie nauką zawodu może być duże, „przynajmniej w regionach przegranicznych”, ma nadzieję Legowski. Byłe Niemcy wschodnie cierpią z powodu kurczenia się populacji w wieku produkcyjnym ze względu na słaby przyrost demograficzny i exodusu młodych na Zachód. W przygranicznej Brandenburgii w ostatnich dwóch latach wiele setek miejsc nauki zawodu nie można było obsadzić z powodu braku chętnych.

Na pograniczu udało się niemieckim zakładom przekonać do siebie pierwszych uczniów zawodu z Polski. Ale wiele firm, takich jak berliński zakład budowlany Frisch & Faust, ciągle czekają – z otwartymi rękami – na pierwszego kandydata z Europy Środowo-Wschodniej. A pracy jest mnóstwo – przy instalacji i konserwacji kanalizacji oraz sieci wodociągowych i gazowych, mówi kierownik firmy Dieter Mießen. I podkreśla, że na 110 pracowników aż 22 to uczniowie – przyszli elektrycy, mechanicy, a nawet pracownicy biurowi. „W przyszłości 1/4 naszych uczniów będzie miała pochodzenie zagraniczne”, wyrokuje Mießen, spoglądając pragmatycznie w (wielokulturową) przyszłość Berlina i Niemiec.

Więcej szans niż ryzyka

Dieter Mießen, kierownik firmy Frisch & Faust Tiefbau GmbH z Berlina
Dieter Mießen, kaufmännischer Leiter der Firma Frisch & Faust Tiefbau GmbHZdjęcie: Fotostudio Charlottenburg

„Zakłady oferują aplikantom z krajów Europy wschodniej specjalne kursy językowe”, zapewnia Holger Schwannecke, sekretarz generalny ZDH gazecie „Passauer Neue Presse” (27.04). Wraz z wprowadzeniem zasady swobodnego przepływu osób na wspólnym europejskim rynku po 1 maja w Niemczech zapanuje wreszcie „trochę normalności”, dodał, bo „szanse dla rzemiosła są większe niż ryzyko”. Z powodu niebezpieczeństwa dumpingu płacowego trzeba jednak uważać, żeby „nie było przekrętów”, a za to „rzetelne warunki konkurencji, także w kwestii płacowej”, dodał.

Nieuczciwej konkurencji tańszych pracowników zza Odry i korygowania standardów płacowych w dół obawiają się zwłaszcza związki zawodowe. Ich główna reprezentacja – Związek DGB uważa, że rząd federalny zrobił za mało, by przeciwdziałać dumpingowi płacowemu. Wprawdzie w licznych branżach wprowadzono już płace minimalne, także w najbardziej newralgicznym sektorze pracy najemniczej. Ale dopóki pracownicy tymczasowi otrzymują niższe stawki niż pracownicy zatrudnieni na stałe, dopóty firmy będą oszczędzały kosztem stałych pracowników, alarmują związki.

To ryzyko jest realne, tym bardziej że firmy z krajów wschodnioeuropejskich mogą oferować w Niemczech usługi na zasadach kraju pochodzenia: swoich pracowników w pierwszych sześciu miesiącach mogą opodatkować zgodnie z zasadami obowiązującymi w kraju rodzimym. Ta sama zasada obowiązuje w stosunku do świadczeń socjalnych – i to przez dwa lata. A tani pracownik to tania konkurencja, obawiają się związki. Bolączką niemieckiego państwa (i modelu) dobrobytu są wysokie koszty dodatkowe pracy.

W Niemczech pracuje obecnie od 400 do 600 tys. Polaków, czy to legalnie (np. lekarze), czy też nielegalnie. Minister von der Leyen przewiduje, że po 1 maja wielu pracujących nielegalnie będzie próbowało zalegalizować pracę na czarno. Niemcy są nadal atrakcyjne dla niewykwalifikowanych pracowników, ale niekoniecznie dla fachowców. A tych ostatnich do 2015 r. może brakować aż 3 miliony.

dpa/Sabine Kinkartz/Magdalena Szaniawska-Schwabe

Red. odp.: Iwona D. Metzner