Subwencje dla zielonej energii. Bruksela krytykuje Niemcy
7 listopada 2013Temat zielonej energii i jej znaczenia dla niemieckiej transformacji energetycznej jest ostatnio na agendzie zarówno negocjacji koalicyjnych w Berlinie, jak i w Brukseli. Przede wszystkim komisarz ds. energii Günther Oettinger (CDU) wypowiada się za radykalną reformą systemu wsparcia dla elektryczności ze źródeł odnawialnych w Niemczech.
Negatywne skutki wsparcia zielonej energii
Kraje UE powinny przemyśleć subwencje dla zielonej energii, powiedział Oettinger we wtorek (5.11). Wspomniał przede wszystkim niemiecką ustawę o energii ze źródeł odnawialnych (EEG). Ustawa zapewniła początkowe wsparcie dla zielonej elektryczności, ale coraz częściej "prowadzi do inwestycji, które w żaden sposób nie są efektywne pod względem kosztów".
Komisarz wypowiedział się w podobnym duchu już latem, ostrzegając, że rozwój ekologicznej energetyki postępuje zbyt szybko i odbywa się kosztem innych, również potrzebnych źródeł energii. Oettinger zaapelował wówczas o ograniczenie tempa budowy źródeł zielonej energii, które nie mogą przyczynić się do stałego pokrycia minimum krajowego zapotrzebowania.
Według źródeł przy KE, komisarz ma najpóźniej wiosną 2014 r. zaproponować zupełnie nowe wytyczne w zakresie wsparcia dla sektora energetycznego. Oettinger ma przy tym uwzględnić nie tylko zieloną energię, ale również elektrownie konwencjonalne, np. rozbudowę transgranicznych sieci energetycznych w Europie. Na początku października KE zrezygnowała z systemu wsparcia dla energii jądrowej.
Więcej rynku, mniej dopłat
Przykładowo, ustawa EEG zakłada preferencje dla elektrowni słonecznych i wiatrowych przy przyjmowaniu prądu do sieci energetycznych. Według komisarza jest to wbrew prawu unijnemu o wolnym przepływie towarów. Niemcy osiągnęły już 24-procentowy udział źródeł odnawialnych w miksie energetycznym i to wystarczy, stwierdził we wrześniu doradca Oettingera, Michael Haager. Należy teraz ograniczyć gwarancje zakupu zielonej energii i sztywne ceny.
W długiej perspektywie zielona energia musi mieć zdolność funkcjonowania na rynku bez subwencji, uważa Oettinger. Niemiecki model doprowadził do znaczącego wzrostu cen prądu dla konsumentów, którzy w ostatecznym rozrachunku finansują dotacje.
Ograniczenia wsparcia możliwe już wkrótce
Unijny komisarz ds. konkurencji, Joaquin Almunia, również skrytykował niemiecką ustawę. Od kilku miesięcy trwa kontrola, czy największym odbiorcom energii w Niemczech nie zapewniono tylnymi drzwiami państwowego wsparcia, co byłoby niezgodne z prawem UE. Ok. 1700 niemieckich przedsiębiorstw, które zużywają dużo elektryczności, jest wyłączonych z dopłat do zielonej energii.
Krytyka Brukseli przynosi pierwsze efekty: uważa się powszechnie, że CDU i SPD uzgodnią pewne ograniczenia w trakcie negocjacji koalicyjnych. Minister środowiska Peter Altmaier (CDU) i negocjatorka ds. energii ze strony SPD, Hannelore Kraft mają się w czwartek (7.11) spotkać z Almunią w Brukseli, żeby omówić możliwą reformę EEG.
Zieloni niechętni zmianom
Współprzewodniczący Europejskiej Partii Zielonych Reinhard Bütikofer (Zieloni) nie zgadza się jednak z Oettingerem. Ciekawe jest, że to właśnie niemiecki komisarz ds. energii jest głównym przeciwnikiem ustawy wewnątrz KE, powiedział Bütikofer dla Deutsche Welle. - Ta ustawa nie pasuje przyjaciołom Oettingera z kręgów gospodarki energetycznej - uważa eurodeputowany, dodając, że Oettinger najchętniej wspierałby wszystko oprócz zielonej energii. Bütikofer zgadza się jednak, że początkowe wsparcie należy stopniowo ograniczać, gdyż celem nie są stałe subwencje.
Podstawowe założenie EEG czyli ochrona największych odbiorców energii przed wysokimi kosztami, jest słuszne, uważa Bütikofer. Ale nie można robić zbyt wielu wyjątków dla przedsiębiorstw spoza tej grupy. Z tym poglądem wydają się zgadzać uczestnicy negocjacji koalicyjnych w Berlinie.
Bernd Riegert / Anna Mierzwińska
red. odp. Bartosz Dudek