TS: Niemiecki historyk o pojęciu narodu w Polsce
23 marca 2016Irytacje, jakie na Zachodzie wywołuje fakt dojścia na Węgrzech, w Polsce czy Słowacji do władzy partii określanych jako nacjonalistyczne, wynika ze zniekształconej perspektywy postrzegania opozycyjnych ruchów Europy Środkowo-Wschodniej – wynika z badań historyka Gregora Feindta. Jego pracę zatytułowaną „W poszukiwaniu wspólnoty politycznej” omówił stołeczny dziennik „Der Tagesspiegel“. Ów niepełny obraz opozycji rozwinął się na Zachodzie poprzez postrzeganie mało reprezentatywnych, zazwyczaj postsocjalistycznych lub liberalnych intelektualistów, pisze dziennik. To, że sami „królowie filozofii”, tacy jak Václav Havel, Adam Michnik czy Geörgy Konrád, byli najczęściej tylko formalnie przyjmowani do wiadomości w innych krajach, jest dla Feindta oznaką ich ograniczonego wpływu. W ten sposób historyk „podstępnie stawia pod znakiem zapytania wzór interpretacji, który od dziesięcioleci uchodził za warunek politycznej przemiany w Europie Wschodniej, czytamy w „Der Tagesspiegel”. Chodzi mianowicie o odrodzenie tłumionego w socjaliźmie „społeczeństwa obywatelskiego” – interpretację ukierunkowaną na liberalną teleologię. Ta z kolei była potwierdzana nie tylko przez mało do tej pory zbadany wpływ dysydentów żyjących na emigracji, ale także poprzez milczące pomijanie konserwatywnych, nacjonalistycznych i autorytarnych odmian nonkonformizmu.
„Naród” – naczelnym pojęciem
Gregor Feindt zbadał z kolei niezależną publicystykę „samizdatów” od połowy lat 70. ubiegłego stulecia. W żadnym z trzech analizowanych krajów: Węgrzech, Polsce i Czechosłowacji nie natrafił na istotne znaczenie pojęcia „społeczeństwo obywatelskie”. Ważniejszą rolę odgrywało za to pojęcie „narodu”. Pierwszorzędne znaczenie w myśli opozycyjnej miało poszukiwanie politycznej wspólnoty, a zatem w „samizdatach” można odnaleźć całą gamę politycznych pomysłów między socjalizmem, liberalizmem a konserwatyzmem, widocznymi w pojęciu „narodu”. Poprzez połączenie tradycji narodowych z liberalnymi wyobrażeniami intelektualiści rozwinęli pojęcia „narodu”, które sprzeciwiały się nie tylko tym rodem z socjalizmu, ale także całkiem pragmatycznie tworzyły opozycyjną wspólnotę . Przy czym wywodzące się z tradycyjnego nacjonalizmu pojęcie „państwa” jako „wspólnoty historycznej” i liberalne pojęcie „narodu” jako wspólnoty kulturowej i wyznaniowej były przeciwstawne i z reguły niemożliwe do pogodzenia.
Zderzenie pozycji
Po 1989 roku obie pozycje „zderzyły się” w kwestii integracji mniejszości etnicznych, językowych czy religijnych i przede wszystkim w podejściu do własnej historii. Liberalni politycy nierzadko opowiadali się za współpracą z byłą władzą, podczas gdy konserwatyści propagowali ostre odcięcie się, „traktując socjalizm państwowy jako nielegalny epizod w narodowej historii”. To z kolei odpowiadało większości obywateli, bo wykluczało dyskusję na temat własnej postawy w czasach socjalizmu, sugeruje Gregor Feindt.
Historyk obrazuje, w jaki sposób narodowo-konserwatywny rząd Węgier stawia właśnie na wewnętrzną jedność narodu, pomijając stosunkowo liberalną fazę rządów Kádára i podkreślając „węgierskie wartości” w powstaniu 1956 roku. „Podobnie jak w Polsce poprzez wewnętrzne i zewnętrzne scenariusze zagrożenia propagowany jest coraz bardziej esencjonalny obraz narodu, bazujący na wyłączeniu innych i etnicznym zróżnicowaniu”.
Apele bez echa
Po tym jak narodowe symbole towarzyszyły już zmianie systemu, nieostre pojęcia ruchu opozycyjnego, takie jak „prawa obywatelskie” czy „wolność” zostały połączone z etniczną i religijną nietolerancją – dowodzi niemiecki historyk. A ponieważ byłym liberalnym opozycjonistom nie udało się zrealizować swoich pomysłów po zmianie systemu, zniknęła utopia „opozycyjnego narodu”, która kwestionuje nie tylko socjalistyczny porządek państwa, ale także naród jako ponadczasową polityczną wspólnotę. Jak twierdzi Feindt, młode demokracje nie zdołały stworzyć wzoru dla przejętego pojęcia „społeczeństwa obywatelskiego” czy „gospodarki rynkowej”, stąd szczególnie na Węgrzech i w Polsce nacjonalistyczne postulaty mogły utorować sobie drogę do władzy. Również w Czechosłowacji apele Václava Havla odnośnie nowej państwowej rzeczywistości i moralnego odrodzenia przeszły bez większego echa.
oprac. Katarzyna Domagała