UE. Polska szykuje migracyjną szarżę
27 czerwca 2023Przygotowania do czwartkowo-piątkowego szczytu UE były we wtorek [27.6.2023] głównym tematem posiedzenia ministrów ds. UE ze wszystkich 27 państw Unii w Luksemburgu. Minister Szymon Szynkowski vel Sęk – w ślad za ostrzeżeniami polskiej dyplomacji z ostatnich kilkunastu dni – zapowiedział, że premier Mateusz Morawiecki zamierza na szczycie domagać się odejścia od ugody co do „obowiązkowej solidarności”, którą polskie władze – wbrew sprostowaniom Brukseli – nazywają „obowiązkową relokacją”. Jednak minister Jessika Roswall, która prowadziła obrady z ramienia szwedzkiej prezydencji, pytana potem o polskie zastrzeżenia tylko podkreślała, że niedawna ugoda co do reformy przepisów migracyjnych jest „historyczna”.
– Polska nie zgadza się, by narzucano nam obowiązkowe mechanizmy relokacyjne. Ten mechanizm skompromitował się w przeszłości. Nie wolno odchodzić od kompromisu z 2018 roku o dobrowolności relokacji – przekonywał Szynkowski vel Sęk po obradach.
Polska nie chce wyboru „relokacja albo płać"
„Kompromis z 2018 roku”, na który powołuje się Warszawa, to jedno z serii politycznych porozumień Rady Europejskiej kierowanej wówczas przez Donalda Tuska, że przy ustalaniu nowego obowiązkowego rozdzielnika uchodźców należy szukać konsensusu, pomimo że reguły unijne pozwalają na głosowanie większościowe. Tyle, że projekt reformy azylowo-migracyjnej, który Rada UE uzgodniła 8 czerwca przy sprzeciwie Polski i Węgier (Słowacja, Bułgaria, Litwa i Malta wstrzymały się od głosu), wprowadza tylko „obowiązkową solidarność”, w której relokacja może być całkowicie zastąpiona ekwiwalentem pieniężnym w polityce migracyjnej. I dlatego w Brukseli dominuje pogląd, że ten projekt, który będzie w najbliższych miesiącach negocjowany z europarlamentem, nie podpada pod dawne porozumienia o szukaniu konsensusu.
– Wybór relokacja albo płać to wybór fikcyjny – przekonywał dziś Szynkowski vel Sęk. Wedle obecnego projektu różne formy pomocy (w tym np. przy zarządzaniu granicą) muszą być mniej więcej równej wartości. Jednak jeśli kraj UE (beneficjent „obowiązkowej solidarności”) nie zechce relokacji, nie będzie można jej – wbrew jego woli – zastępować pomocą operacyjną, lecz tylko ekwiwalentem pieniężnym (polskie władze nazywają to „karą”). Jednorazowe 20 tys. euro zamiast przyjęcia jednego migranta będzie wpłacane do unijnego funduszu na politykę migracyjną.
– Posłuchamy Polaków i Węgrów. I tyle. Nie zamierzamy podejmować nowych decyzji w tej sprawie – zapowiada jeden z wpływowych dyplomatów w Brukseli w sprawie najbliższego szczytu. A inny z naszych rozmówców przekonuje, że „i tak jest już za późno”, bo Rada UE (unijni ministrowie) osiągnęli swój kompromis co do reformy, a zatem „przeszliśmy na kolejny etap rokowań” ostatecznej wersji reformy między Radą UE i europosłami. Jeśli się uda, to nowe przepisy zaczną być stosowane od około 2026 roku.
Przedstawiciele Komisji Europejskiej po polskich zapowiedziach co do „referendum o przymusowej relokacji” tłumaczą, że w obecnej sytuacji m.in. Polska byłaby najpewniej zwolniona ze świadczenia „obowiązkowej solidarności” z racji uchodźców ukraińskich. Jednak po stronie krajów UE częściej słychać, że wkład Polski – także za kilka lat i wobec niepewności co do sytuacji z Ukraińcami – w system „obowiązkowej solidarności” byłby mało obciążający. Projekt ustala bowiem podstawowy cel na co najmniej 30 tys. relokowanych corocznie od około 2026 roku, z czego Polsce przypadłoby wedle klucza ludności i PKB do dwóch tysięcy osób rocznie, czyli w razie wyboru ekwiwalentu pieniężnego – do 40 mln euro rocznie.
Chybotliwy sojusz z Meloni
Los reformy migracyjnej wisiał w Radzie UE na włosku z powodu rządu Giorgi Meloni, który zasadniczo – wspólnie z Grekami czy Maltańczykami – długo domagał się od Unii więcej „solidarności” migracyjnej, lecz ostatecznie przyjął 8 czerwca szwedzką ofertę kompromisu. Meloni szefuje międzynarodówce konserwatystów obejmującej PiS, a jej partia Fratelli d’Italia oraz PiS mają wspólną frakcję w Parlamencie Europejskim. Pomimo to Meloni, która od początku miała odmienne od Polski poglądy na reformę „solidarności migracyjnej” (jak także poprzednie rządy Włoch), niezbyt konsultowała się z Polakami, nawet w celach kurtuazyjnych.
– Interesy partyjne interesami partyjnymi, ale w Brukseli rządy kierują się swym interesem państwowym – tłumaczy jeden z dyplomatów w Brukseli. Również tak objaśniane jest regularne dystansowanie się włoskiego ambasadora przy UE od polsko-węgierskich blokad wobec wszelkich unijnych dokumentów dotyczących praw LGBT+ lub z pojęciem „gender”. – I to pomimo że partia Meloni w samych Włoszech walczy z prawami rodzicielskimi LGBT+. Ale na forum unijnym rząd Włoch woli grać o inne sprawy – tłumaczy nasz rozmówca w Brukseli.
Europejska forteca
Jednak zarówno Włochy, jak i Polska wspólnie teraz należą do dużej, a może nawet do większościowej grupy państw UE prących do twardego uszczelniania granic zewnętrznych Unii wbrew protestom organizacji humanitarnych. I ten „zewnętrzny wymiar” polityki migracyjnej będzie dużym tematem najbliższego szczytu UE. – „Obowiązkowa solidarność” to efektowny, ale poboczny spektakl polityczny. Doraźnie nie zmniejszy liczby migrantów. Główny temat to „twierdza Europa”. Budowa ogrodzeń, zarządzanie działalnością NGO-sów ratujących rozbitków na Morzu Śródziemnym. I współpraca z Tunezją – przekonuje jeden z naszych rozmówców.
„Obowiązkowa solidarność" to cena, jakiej głównie Włochy żądały za przyjęcie na siebie nowych obowiązków w zarządzaniu trudną, bo morską granicą Unii. A także w prowadzeniu przyspieszonych i rygorystycznych procedur azylowych, które zapewne zwiększą liczbę ludzi oczekujących w ośrodkach zamkniętych na rozpatrzenie ich wniosków. Ale rząd Meloni ponadto naciska na pogłębienie unijnej współpracy z Tunisem. „Komisja Europejska będzie poszukiwać nowych kompleksowych partnerstw z krajami trzecimi opartych na wzajemnie korzystnej współpracy. Naszym celem powinno być, aby nasza obecna inicjatywa z Tunezją stanowiła wzór dla podobnych partnerstw w przyszłości” – napisała 26.06. Ursula von der Leyen, szefowa Komisji, w poświęconym migracji liście do uczestników zbliżającego się szczytu UE.
Bruksela negocjuje teraz z Tunezją warunki wartej miliard euro pomocy gospodarczej, w zamian za którą głównie Włochy oczekują współpracy migracyjnej. To nieco przypominałoby obowiązującą od 2016 roku ugodę z Turcją, która zgodziła się przyjmować od Greków osoby nielegalnie przeprawiające się przez Morze Egejskie.