Podejrzenia o seks z dziećmi, zamiast ścigania sprawców
4 maja 2013Tragiczna wiadomość dotarła do rodziny telefonicznie. Zadzwonił znajomy, by powiedzieć Gavriilowi Boulgaridesowi, że jego o sześć lat starszy brat Theodoros (zdjęcie tytułowe) został zamordowany. Policja stwierdziła później, że najwyraźniej został na nim wykonany wyrok śmierci – zginął zastrzelony trzeba strzałami w głowę. Bronią była czeska Ceska 83, pistolet użyty także w przypadku pozostałych ofiar Narodowosocjalistycznego Podziemia (NSU). Gavriilowi ziemia usunęła się spod nóg – ojca prawie nie znał, zastępował mu go starszy brat Theodoros.
Szok na miejscu zbrodni
Rodzina żyła w Monachium od 1973 roku, była znana i szanowana wśród greckich imigrantów. Wiadomość szybko się rozeszła. Ktoś zadzwonił do prawosławnego duchownego, popa Apostolosa Malamoussisa, żeby odmówił na miejscu zbrodni modlitwę. – Wszedłem do pomieszczenia, zamordowany leżał na ziemi z ranami w głowie. Było pełno policji, powiedziałem, że chcę się pomodlić przy zmarłym – przypomina sobie pop. Pozwolono mu, ale pokazano, gdzie może stanąć, a gdzie nie, żeby nie zatrzeć śladów.
– Widok był straszny. Theodoros leżał w kałuży krwi, jego twarz była zdeformowana. Odmówiłem modlitwę... – opowiada Apostolos Malamoussis. Potem pojechał do rodziny zamordowanego. – Próbowałem wesprzeć ich duchowo, jak tylko mogłem. Ale po tym, co widziałem, nie było to łatwe – dodaje.
Gehenna
Następnego dnia dla całej rodziny zaczęła się gehenna. Wdowa Yvonne Boulgarides razem z dwoma córkami została zabrana do komisariatu na przesłuchanie. Potem Gavriil, jego żona, krewni, przyjaciele, znajomi, znajomi znajomych. Większości tych ludzi wdowa nigdy przedtem nie spotkała. Przesłuchania ciągnęły się godzinami, i tak trwało tygodniami, miesiącami. Policja pytała o ofiarę morderstwa, krąg jego znajomych, ewentualne kontakty z handlarzami narkotyków. Pytała o kontakty z turecką mafią, kręgami półświatka, pod uwagę brała machlojki najróżniejszego typu, łącznie z handlem bronią. Córki musiały odpowiadać na pytania, czy na pewno ojciec nie molestował ich seksualnie. Nawet Yvonne Boulgarides podejrzewana była o zamordowanie męża lub zlecenie morderstwa.
Innych ewentualności policja nie brała pod uwagę, stwierdza Gavriil Boulgarides. – Nikomu nie przyszło nawet do głowy, że śmierć mojego brata może mieć jakiś związek z innymi morderstwami, chociaż już na pierwszym przesłuchaniu powiedziałem, że tak podejrzewam. Bez reakcji. Dalej tylko drążyli w naszym życiu prywatnym – relacjonuje Gavriil Boulgarides.
Utracona cześć rodziny Boulgarides
Theodoros Boulgarides, ofiara, stał się nagle podejrzanym. Morderstwo przeobraziło się w zniesławienie rodziny, mówi Angelika Lex, adwokatka wdowy. – Podejrzewano rodzinę o wszystko, nikomu nie przyszło do głowy, że może to być morderstwo z pobudek rasistowskich – mówi Lex.
Policja przesłuchała setki świadków i nic. – W aktach śledczych ewentualność taka po prostu się nie pojawia. Jest to całkowicie niezrozumiałe w przypadku takiej serii morderstw na osobach obcego pochodzenia – dodaje adwokatka.
Ucieczka z Niemiec
Dla brata ofiary, Gavriila Boulgaridesa, codzienne życie w Monachium stało się nie do zniesienia. Od rodziny odwrócili się przyjaciele i znajomi, została całkowicie wyizolowana. Nikt nie chciał mieć z nią kontaktu. Także w łonie samej rodziny zaczęły się niesnaski, podejrzenia, nieufność. Pierwsza myśl w takiej sytuacji – wyjeżdżamy. Pytanie dokąd?
- Najtrudniej, kiedy nikt nie chce mieć z tobą do czynienia. Ta izolacja jest chyba największym obciążeniem. Dlatego w 2009 roku, po 37 latach życia w Niemczech, zdecydowaliśmy się wrócić do Grecji – opowiada Gavriil Boulgarides.
W obcej ojczyźnie
Szczęścia rodzina postanowiła spróbować w Salonikach. Nie było łatwo, codzienność okazała się jeszcze trudniejsza, niż w Monachium. W dotkniętej kryzysem Grecji Gavriil nie mógł znaleźć pracy. Żeby przetrwać, musiał sprzedać działki. W końcu dostał pracę jako kierowca poza granicami Grecji. W starej ojczyźnie był obcym, ojczyzna stała się obca dla niego.
Po dwóch i pół latach w Grecji rodzina zaczęła się zastanawiać nad powrotem do Monachium. W międzyczasie zatrzymano morderców Theodorosa i innych ofiar NSU. Do powrotu przekonał ich w końcu pop Malamoussis. Pomógł też rodzinie znaleźć mieszkanie, odnaleźć się z powrotem w Niemczech. Dziś Gavriil jest kierowcą w zakładach oczyszczania miasta, jego żona pracuje jako sprzątaczka w Ministerstwie Sprawiedliwości. Monachium stara się naprawić błędy z przeszłości. Gavriil jest za to wdzięczny.
„Chodzi o prawdę“
Gavriil Boulgarides ma nadzieję, że dzięki procesowi NSU nareszcie dowie się prawdy. Jak możliwe były takie błędy w śledztwie? Dlaczego śledczy nie szukali innych możliwych motywów? Jaką rolę odgrywali tajni współpracownicy organów ścigania? Dlaczego zamordowany został akurat jego brat? Nie przekonuje Gavriila teoria, że jego brat został pomylony z inną potencjalną ofiarą tureckiego pochodzenia.
- Trudno przewidzieć, w jakim stopniu dotrzemy do prawdy. Jako rodzina występujemy w roli oskarżyciela posiłkowego. Gdyby policja właściwie przeanalizowała inne morderstwa, być może mój brat by jeszcze żył – uważa Gavriil. Jest zdania, że w latach 2001-2003 śledczy mieli do dyspozycji mnóstwo śladów, które jednak zignorowali. – Mój brat został zamordowany w czerwcu 2005. To nam nieustannie chodzi po głowach – przyznaje Gavriil Boulgarides.
Także wdowa Yvonne Boulgarides ma za sobą bardzo trudne lata. Po śmierci męża straciła pracę, bez skutku szukała innej. Dzisiaj znowu ma pracę, w małej firmie usługowej. Ale stała się nieufna. Teraz próbuje koncentrować się na procesie. Nie chodzi jej o najwyższy wymiar kary dla sprawców, czy o zemstę. Chce dowiedzieć się prawdy, mówi adwokatka Angelika Lex: - Dlaczego jej mąż musiał zginąć, dlaczego seria morderstw nie została przerwana wcześniej?
Proces NSU rozpoczyna się w poniedziałek, 6 maja.
DW / Elżbieta Stasik
red. odp.: Iwona D. Metzner