"W Polsce trzeba dopiero rozbudzić zainteresowanie sztuką nowoczesną"
9 stycznia 2013Sueddeutsche Zeitung wyjaśnia niemieckim czytelnikom peregrynacje z budową w Warszawie nowej siedziby Muzeum Sztuki Nowoczesnej i publikuje rozmowę z Joanną Mytkowską, dyrektorką warszawskiej placówki. Gazeta zaznacza, że "Muzeum Sztuki Nowoczesnej jest wymysłem schyłkowych lat XX wieku, i może dlatego w debacie o tej młodej instytucji, także biorącej udział w walkach o rozdział pieniędzy, jest tyle polemiki. Lecz świadectwem nowoczesnego, ugruntowanego i potrafiącego dyskutować społeczeństwa jest to, że mogą one sobie na taką placówkę pozwolić. Tak ma się sprawa także w Polsce, gdzie jednak otwarcie Muzeum Sztuki Nowoczesnej wciąż jest przesuwane na później. Dyrektorzy muszą generalnie stworzyć tam klimat dla awangardy".
Niefortunny projekt
Dyrektorka warszawskiej placówki, mieszczącej się w dawnym domu meblowym "Emilia", wyjaśnia, dlaczego muzeum nie przeniesie się w roku 2014 do nowych pomieszczeń i dlaczego władze Warszawy zerwały kontrakt ze szwajcarskim architektem Christianem Kerenzem: "Inwestycja muzeum tych rozmiarów nie była dobrze przygotowana; Warszawa nie ma doświadczenia z takimi projektami w centrum miasta. Muzeum z 35 tys. metrów kw. powierzchni ekspozycyjnej było zaplanowane zbyt monumentalnie. Potem nastąpiła zmiana we władzach miejskich, zmienił się klimat polityczny i gospodarczy i w międzyczasie doszły jeszcze plany budowy linii metra pod muzeum. Architekt dostał się między fronty - także opinii publicznej - i padł ofiarą niedostatecznego przygotowania".
Joanna Mytkowska wyjaśnia także, jakie znaczenie muzea tego typu mają dla miast: "Muzea sztuki nowoczesnej w minionych latach nabrały w Polsce nowego, kulturalno-politycznego znaczenia, jak widać na przykładzie Krakowa i Wrocławia; jest to rezultatem ubiegania się o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, który na rok 2016 otrzymał Wrocław".
Trzeba zbudować klimat
Wyjaśniając różnicę w programie muzeów sztuki nowoczesnej w Berlinie, Kolonii, Paryżu czy Londynie i muzeum warszawskiego, dyrektor Mytkowska zwraca uwagę, że "do muzeów w Berlinie i Londynie publiczność przybywa tłumnie. W Warszawie natomiast trzeba dopiero rozbudzić zainteresowanie sztuką nowoczesną. Nasze tematy odnoszą się do zmian społecznych i politycznych w społeczeństwie, jak w projekcie w dzielnicy Brudno, czy w programie >>Warszawa w budowie<<. Trzeba zachęcić mieszkańców Warszawy, żeby aktywniej uczestniczyli w rozwoju miasta, szczególnie architektonicznym".
Na pytanie o to, czy polska sztuka nowoczesna ma w ogóle swoją tożsamość, Joanna Mytkowska wyjaśnia: "My nie definiujemy się geograficznie. Są artyści z Polski, którzy od ponad 10 lat skupiają na sobie zainteresowanie za granicą. Ale czy można mówić o wspólnej tożsamości? Artyści są zaangażowani politycznie jak Artur Żmijewski, są artyści spirytualni jak Paweł Althamer czy reflektujący kulturę masową jak Wilhelm Sasnal. Oni wzniecili nowy dyskurs".
"Wielu z nich zajmuje się historią, przede wszystkim własną, polską" - sugeruje prowadzący wywiad Georg Imdahl; na co Joanna Mytkowska odpowiada: "Ma pan na myśli Monikę Sosnowską, Althamera i innych, teraz mniej więcej czterdziestoletnich. Społeczna misja jest jak najbardziej po ich linii. Wzrośli oni bowiem w innych warunkach niż artyści na Zachodzie i inaczej podchodzą do kariery artystycznej".
Wychowanie publiczności
Opowiadając o tym, jak miasto przyjęło w pierwszych latach Muzeum Sztuki Nowoczesnej, dyrektorka wyjaśnia, że "na początku nie mieliśmy żadnego kredytu u publiczności; nie było większego zainteresowania sztuką nowoczesną i artystami. Sami stworzyliśmy sobie publiczność. Odnosi się to w ogóle do kręgów zainteresowanych sztuką, jak widać po nowych, wspólnych weekendach otwartych galerii. Ale to odnosi się także do mnie samej. Kiedy pracowałam w Galerii Foksal i później w Paryżu w Centrum Pompidou, zajmowałam się przede wszystkim artystami. Tu w Warszawie pojęłam, że nie pracujemy dla artystów tylko dla publiczności".