Wielojęzyczność ubogaca
11 marca 2007Wielojęzyczność kojarzy się w Niemczech nie z bogactwem kultury, lecz raczej z rozwarstwieniem społeczeństwa. Jest to tylko jeden z tematów, jaki dyskutowany był na dorocznej sesji Niemieckiego Towarzystwa Językowego, które obradowało w Siegen.
Wielojęzyczność ludzi i równoległa obecność kilku języków w jednym miejscu nie jest zjawiskiem cechującym współczesność. Tak było już na przestrzeni stuleci w wielkich centrach handlowych Europy, czy na przystankach Jedwabnego Szlaku. Języka czy języków nigdy, bowiem nie można ujmować w sposób odizolowany , twierdzi językoznawca z Mannheimu, Albrecht Plewnia.
- " Odnosi się to do równoległego funkcjonowania różnych języków, do ich zewnętrznej manifestacji, : kiedy porozumiewają się na przykład Turcy, Rosjanie czy kiedy w dostrzega się na przykład anglicyzmy w reklamie czy młodzieżowym slangu. Przez to stają się one ponadregionalne. "
Anglicyzmy świadczyć mają na przykład o niby-światowości. Ale nie oddają tego, jak faktycznie wygląda znajomość języka angielskiego w niemieckim społeczeństwie - bo ta pozostawia jeszcze wiele do życzenia- twierdzi dyrektor mannheimskiego Instytutu Języka Niemieckiego, Ludwig Eichinger
- " Żartobliwie mówi się, ze „Monolingualność jest uleczalna”. To znaczy faktu, że ktoś jest wielojęzyczny nie wolno traktować w kategoriach defektu. Dyskusja na ten temat ważna jest jednak ze względów społecznych. Dzięki analizom PISA okazało się, że środowiska imigrantów, gdzie dzieci ani dobrze nie mówią w języku ojczystym rodziców, ani nie mówią poprawnie po niemiecku , są najbardziej pokrzywdzone. Z tego względu trzeba szukać innych modeli dla wykształcenia rzeczywistej bilingualności. Nie jest ona w tym momencie luksusem ale absolutną koniecznością. "
W Niemczech - jak wszędzie - dwujęzyczność dwujęzyczności nierówna. W konserwatywnym ujęciu różnicuje się, czy ktoś włada niemieckim i angielskim, albo francuskim i hiszpańskim. Ale mniej się ją ceni, kiedy ktoś oprócz niemieckiego włada albańskim, rosyjskim czy arabskim. Wtedy występują obawy, że to językowy chaos. Z lingwistycznego punktu widzenia jest to jednak zupełnie nieuzasadnione. Ludwig Eichinger:
- " Niemiecki w funkcji języka standartowego nie jest w żadnym stopniu zagrożony, jeżeli pojawią się szkoły dwujęzyczne. Na niektórych szkolnych podwórkach w ogóle na przerwach nie słyszy się niemieckiego . Z językowego punktu widzenia jest to jednak obojętne."
Na mannheimskiej sesji lingwiści mogli być z siebie zadowoleni, bo ich dziedzina nauki ma aktualnie bardzo dobrą koniunkturę. Co prawda uprawia się w niej jeszcze tak „romantyczne” dziedziny jak etymologia czy historia języka . Ale coraz większego znaczenia nabiera socjolingwistyka zajmująca się rolą języka we współczesnym społeczeństwie. A tu wiele jest jeszcze do wyjaśnienia - twierdzi Ludwik Eichinger:
- " Wielojęzyczność w Niemczech w okresie minionych 20 – 25 lat stała się faktem i czuje się ją na wielu płaszczyznach. Postrzegana jest zarówno jako niebezpieczeństwo, jak i szansa. Dlatego badanie kwestii socjolingwistycznych, lub norm językowych ma zupełnie inny priorytet niż przed 20 czy 30 laty."
W jednym punkcie rodowici Niemcy są jednak językowo bezradni . Języki, jakimi posługują się największe grupy imigrantów jak Turecki, Rosyjski czy Arabski są dla nich obce. Może nadszedł, więc czas, aby właśnie te języki wprowadzić do programów nauczania w szkołach – to wtedy niemieccy uczniowie poczuliby się bardziej swojsko na szkolnym podwórku.