„Wirtualny futbol nie jest tak prosty, jak się wydaje”
12 grudnia 2020DW: W miniony weekend przegrałyście z Bayernem Monachium 0:1. Mecz odbył się trochę później niż zaplanowano z powodu dwutygodniowej kwarantanny w Pani zespole.
Anna Klink: To było faktycznie niespodziewane. Najważniejsze jednak, że mecz się po prostu odbył. Nieźle zaczęłyśmy spotkanie z liderem, ale obrona rywalek bardzo dobrze się spisywała. Zabrakło nam też trochę szczęścia, które pozwoliłoby z pewnością powalczyć o remis. Z drugiej strony tak minimalna porażka z piłkarkami z Bawarii to nie powód do wstydu.
Napotka Pani drużynę Bayernu nie tylko na boisku piłkarskim, ale też wirtualnym. Jak do tego doszło, że chciała Pani dołączyć do e-sportowej drużyny Bayeru Leverkusen?
- Wszystko zaczęło się dużo wcześniej. Chętnie grałam w FIFĘ. Najpierw z bratem, a później doszły do tego rozgrywki z przyjaciółmi, także online. Wieczorne mecze na konsoli potrafią dobrze odstresować, zarówno jeśli chodzi o stres codzienny, jak i zwykły odpoczynek po treningu.
W stereotypowym ujęciu FIFA nie jest raczej typową grą dla kobiet. Na ile należała Pani do wyjątków, stawiając pierwsze kroki na ekranowej murawie?
- Z pewnością takim byłam; mówi się, że dziewczyny raczej grają w The Sims, a nie w FIFĘ. Mając jednak na uwadze ciągłą grę w piłkę nożną lub środowisko mojego brata, trudno było w trakcie dzieciństwa nie mieć towarzystwa, w którym przeważali chłopcy.
Dla wielu osób e-sport nadal nie ma prawa być nazywany sportem.
- Takie postrzeganie nie ma zbyt dużego sensu. Gra w wydaniu wirtualnym też nie jest tak łatwa i prosta, jak to się może wydawać. Liczy się w niej zbyt wiele szczegółów, żeby coś zależało tylko od przypadku.
Na ile można dostrzec paralele między sportem aktywnym a wirtualnym?
- Oprócz myślenia na boisku, z pewnością emocje. Umiejętność przegrywania nie należy do moich najmocniejszych stron. Porażka na konsoli potrafi zirytować tak samo, jak po końcowym gwizdku sędziego. Sport w obu wydaniach wymaga też oczywiście wielu treningów. Różnią się za to procesy decyzyjne podejmowane na obu boiskach, jak i dynamika.
Oprócz Pani na scenie FIFA w wirtualnej Bundeslidze można dostrzec jeszcze po jednej zawodniczce w RB Lipsk oraz w Eintrachcie Frankfurt. Na ile różnica płci faktycznie może odgrywać jakąkolwiek rolę?
- Na pierwszy rzut oka może wydawać się pewną barierą. Ostatecznie jednak liczy się to, jak kto gra.
Pani angaż poszerza też znaczenie kobiet na scenie FIFA. Na ile można zaobserwować w tym wypadku tendencje do zmian?
- Tak jak Pan wspomniał, oprócz mnie na wirtualnym polu gry są jeszcze np. zawodniczki z Lipska i Frankfurtu. Myślę, że nie jesteśmy ostatnimi i będzie można obserwować dalszy rozwój.
E-sport i kobieca piłka nożna nadal walczą o poważniejsze traktowanie. Co jeszcze musi zmienić się w świadomości społeczeństwa?
- Pod względem kobiecego futbolu jesteśmy w Niemczech na pewno na dobrej drodze. Mecze reprezentacji są oglądane coraz częściej, nie tylko u nas. Przy wszelakich opiniach należy na pewno pamiętać o tym, że atletyka kobiet i mężczyzn się różni. Genetyka jest głównym czynnikiem tego, jak różni się odbiór meczu rozgrywanego przez obie płcie. Mogę jednak zapewnić, że kobiety wkładają tyle samo wysiłku w walkę na boisku, co mężczyźni.
Reprezentantki niektórych drużyn narodowych wywalczyły równe zarobki w swoich federacjach. Na ile taki kierunek może zyskać dalszych zwolenników?
- W ostatnim czasie faktycznie toczą się dyskusje w tym zakresie. Mowa o tym, że niektóre piłkarki będą strajkować, jeśli nie zrówna się ich płac z mężczyznami. Uważam, że każda federacja powinna w tej kwestii postępować wedle własnego uznania. W Niemczech pod tym względem nie mamy powodów do narzekania.
Niedawno Francuzka Stephanie Frappart jako pierwsza kobieta poprowadziła mecz Ligi Mistrzów mężczyzn. Na ile takie kroki przyczyniają się do dalszego równouprawnienia?
- Na pewno trudno nie zauważyć tak znaczących działań. Wszystko idzie w dobrym kierunku, czego dowodem jest choćby wspomniana Liga Mistrzów. Jeszcze pięć lat temu trudno byłoby sobie wyobrazić takie możliwości. Inspirujący jest też przykład niemieckiej sędzi Bibiany Steinhaus, która przecierała szlaki w europejskim futbolu dla kobiet.
Niedawno minęło 50 lat od ponownego zalegalizowania kobiecej piłki nożnej w Niemczech. Od pewnego czasu reprezentantki Niemiec otrzymują od DFB też coś więcej niż ekspres do kawy za mistrzostwo Europy. O co nadal trzeba walczyć?
- Na pewno o świadomość. Tak jak wspomniałam, porównania męskiego i żeńskiego futbolu nie mają większego sensu. Akceptacja żeńskiej wersji piłki nożnej takiej, jaką ona jest, byłaby z pewnością krokiem naprzód.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>
*Anna Klink (urodzona w 1995 roku) – piłkarka Bayeru Leverkusen, była reprezentantka młodzieżowej reprezentacji Niemiec. Od 2020 roku członkini e-sportowej drużyny Bayeru występującej w wirtualnej Bundeslidze.