st2 me PL de Maiziere sagt UNO Hilfe fuer Libyen zu
28 kwietnia 2011Przyjmowanie z honorami wojskowymi jest rytuałem, a jednocześnie świadczy o respekcie, z jakim Amerykanie traktują dziś Niemców.
Niemcy są cenionym partnerem na arenie międzynarodowej i są potrzebne. Choć według de Maizière'a sami Niemcy inaczej postrzegają swoją rolę na świecie: „Oczekiwania społeczności międzynarodowej wobec Niemiec są wyższe, niż gotowość Niemców do spełnienia tych oczekiwań" - powiedział minister.
Czas skończyć debatę o niemieckim wecie wobec interwencji w Libii
W czasie głosowania w marcu br. nad rezolucją w sprawie ustanowienia strefy zakazu lotów nad Libią, Niemcy wstrzymały się od głosu, podczas gdy najważniejsi sojusznicy zachodni, USA, Francja i Wielka Brytania, głosowali „za”.
Decyzja Niemiec wywołała konsternację na arenie międzynarodowej. Na pytanie, czy sekretarz generalny ONZ dał do zrozumienia, że postawa Niemiec w Radzie Bezpieczeństwa, jest niegodna, de Maizière odpowiedział, że ”Ban w ogóle nie był poirytowany”.
Polityk CDU wzywał w Nowym Jorku do zakończenia debaty na temat postawy Niemiec w kwestii libijskiej: „Wiele się na ten temat dyskutowało, więc myślę, że pora wreszcie zakończyć tę dyskusję” - oświadczył niemiecki minister obrony na wstępie trzydniowej wizyty w USA.
Granice wpływów Niemiec
Tak łatwo nie dało się jednak zamknąć tego tematu. Również Amerykanie są zaskoczeni, że Niemcy wyłamały się w sprawie Libii z kręgu najważniejszych sojuszników. W rozmowach z przedstawicielami ONZ i członkami administracji USA de Maizière musiał uzasadniać postawę rządu Niemiec. Wiele wskazywało na to, że osobiście zagłosowałby inaczej. Zapewnił publicznie, że Niemcy nadal są „zaangażowanym i silnym członkiem ONZ” i dodał, że odnosi się to „również do operacji militarnych".
Podczas wizyty w USA de Maizière miał zapewnie świadomość, że wpływ Niemiec nie jest nieograniczony. Apelował o „mocny sygnał” Rady Bezpieczeństwa ONZ pod adresem Syrii, ale fiaskiem zakończyła się jego próba nowej deklaracji w tej sprawie, choć optowały za tym przede wszystkim Niemcy i ich partnerzy europejscy. A w Waszyngtonie, z powodu reform prezydenta Baracka Obamy w sferze polityki bezpieczeństwa, de Maizière nie mógł spotkać się - zgodnie z programem wizyty - ze swymi rozmówcami, bo wezwano ich do Białego Domu.
Wcześniej, po rozmowie z sekretarzem generalnym ONZ Ban-Ki-moonem, Thomas de Maizière oświadczył w Nowym Jorku, że „jeżeli Narody Zjednoczone zwrócą się do nas z prośbą o pomoc w konwojowaniu pomocy humanitarnej dla Libii, to pomorzemy”. Obecnie nie wygląda jednak na to, by taka pomoc była konieczna - dodał minister.
W Libii walki nie ustają
Tymczasem w Libii walki o oblężone od tygodni miasto portowe Misrata coraz bardziej odcinają mieszkańców od świata i utrudniają zaopatrzenie. Rebelianci poinformowali, że w środę (27.04) statki z pomocą humanitarną nie dotarły do portu ze względu na stały ostrzał przez wojska dyktatora Muammara Kaddafiego. Co prawda żołnierze w dużej mierze wycofali się ze śródmieścia, jednak gwałtowne walki o przejęcie kontroli nad portem trwały nadal - powiedział rzecznik rebeliantów Ahmed Hassan stacji Al-Dżasira.
Tymczasem Komisja Europejska jest zaniepokojona sytuacją humanitarną w Misracie. Dla organizacji niosących pomoc ratowanie ludzi drogą morską jest prawie niemożliwe - oświadczyła unijna komisarz Kristalina Georgiewa w Brukseli. Dostawy artykułów pomocy humanitarnej i żywności zostały przerwane.
Niejasność co do ofiar śmiertelnych
Ambasador USA w Libii szacuje liczbę ofiar śmiertelnych na blisko 30 tysięcy. Dyplomata Gene Cretz uważa, że liczba ta oscyluje w granicach od 10 tys. do 30 tys. Dodał, że przed zakończeniem walk trudno będzie uzyskać jasność co do sytuacji na miejscu walk.
Martin Schrader / AFP / opr. Iwona D. Metzner
Red. odp: M. Szaniawska-Schwabe