Erika Steinbach: Podziwiam Polaków za wiarę w siebie
22 maja 2011Portal Schleswig-Holsteinischer Zeitungsverlag ostrzega przed nieporozumieniem: "Oczywiście, że Steinbach ma prawo odwiedzić swoje miejsce urodzenia. Słuszne jest też, jeśli kultywuje się pamięć o ofiarach z zatopionego "Wilhelma Gustloffa" oraz o tragedii wypędzeń i przesiedleń. Ale Steinbach swą wizytę inscenizuje jako "show pamięci", a to jest afront nawet dla tych ludzi w Polsce, którzy są jej przychylni. Gdyby szefowej Związku Wypędzonych chodziłoby tylko o pamięć, mogła przygotować swoją podróż po cichu kanałami dyplomatycznymi. Lecz ona zamieściła informację o zamiarze wizyty w Polsce na łamach jednego z tabloidów.
Erika Steinbach nawiązuje w ten sposób do swych wcześniejszych antypolskich ataków. Jeszcze niedawno twierdziła, że Warszawa była współwinna wybuchu II wojny światowej. Stwierdzenie to wywołało wzburzenie także w szeregach jej rodzimej chadeckiej partii. Teraz ignorując zasady wewnątrzpartyjnej dyscypliny, próbuje popłynąć na medialnej fali. Gorzkie jest to przede wszystkim dla ofiar wypędzeń i przesiedleń. Zasłużyły na to, żeby ich cierpienia traktować bardziej serio."
Welt am Sonntag publikuje przed szóstą już wizytą Eriki Steinbach w Polsce obszerny wywiad z szefową związków wypędzonych, w którym w szczegółach opowiada ona historię swojej rodziny i wspomina, jak była dotychczas traktowana przez Polaków.
Dziennikarz Welt am Sonntag przypomina, że podczas poprzednich wizyt często palono sybolizujące ją kukły. Erika Steinbach przyznaje, że zdarzało się to dość często; w Zielonej Górze i Warszawie. "Niektórzy nacjonaliści robią to rutynowo. Ale osoby te o przekonaniach prawicowych nie reprezentują całej Polski, tylko jej nacjonalistyczną część. Za rządów liberała Donalda Tuska te wrzaskliwe wystąpienia znacznie osłabły" - zaznacza Steinbach.
Na pytanie o odmowę Władysław Bartoszewskiego podania jej ręki, szefowa związków ypędzonych otpowiada, że jest to "typowa reakcja", Erika Steinbach twierdzi, że "młodsze pokolenie jest bardziej tolerancyjne i otwarte. Przed laty mieliśmy w Bundestagu grupę polskich praktykantów, którzy poprosili mnie o rozmowę. Ożywiona dyskusja między nami trwała półtorej godziny i na koniec powiedzieli mi, że nie rozmieją tych wszystkich awantur w Polsce wokół mojej osoby. Mówili też, że ważnych informacji, które otrzymali ode mnie, nigdy nie znaleźli w polskich gazetach."
Dziennikarz Welt am Sonntag pytał Erikę Steinbach także o to, co podziwia w Polakach. Jej odpowiedź:
"Zdanie: Jeszcze Polska nie zginęła. Głęboko podziwiam to, że naród ten przez stulecia, w okresie rozbiorów, okupacji narodowych socjalistów i rządów komunistów nie stracił ani wiary w siebie, ani swojej narodowej tożsamości. Wiara w siebie dodawała Polakom sił, by przetrwać najcięższe czasy. Nie wiem, czy udałoby się to nam, Niemcom, kiedy dotknął by nas podobny los. My szybko rezygnujemy i rozklejamy się."
Erika Steinbach zapytana o to, czy ma w Polsce przyjaciół, stwierdziła: "liczba moich sympatyków w Polsce jest z pewnością bardzo nikła. Ze względu na to, jak o mnie piszą polskie gazety. Wszystko inne graniczyłoby z cudem. Lecz kiedy spotykam się z ludźmi i zaczynam rozmawiać, uprzedzenia wobec mnie znikają i rodzi się wręcz sympatia do mnie; to mnie często spotyka. Jednym z pracowników naszej komisji parlamentarnej ds. praw człowieka i pomocy humanitarnej jest młody Polak, urodzony w Gdańsku. Będzie towarzyszył mi w podróży do Polski".
Małgorzata Matzke
red.odp.: Barbara Coellen