Litewski kandydat na szefa Rady Europy o Rosji i Orbanie
24 lutego 2019Norweg Thorbjorn Jagland, który przed dziesięciu laty zdecydowanie wygrał głosowanie na sekretarza generalnego Rady Europy z Włodzimierzem Cimoszewiczem, kończy w tym roku swoją drugą i ostatnią kadencję. Kraje Rady Europy wysunęły już czworo kandydatów na następców – byłego premiera Litwy Andriusa Kubiliusa (do kandydowania namawiał go m.in. szef Europejskiej Partii Ludowej Joseph Daul), szefa belgijskiej dyplomacji Didiera Reyndersa, Greczynkę Dorę Bakojani (byłą szefową MSZ) oraz chorwacką minister spraw zagranicznych Mariję Pejczinović Burić. Rada Ministrów (z przedstawicielami wszystkich 47 krajów Rady Europy) będzie przesłuchiwać tych kandydatów w marcu i co najmniej dwie kandydatury przekaże ze swymi rekomendacjami pod głosowania Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, które w czerwcu wybierze następcę Jaglanda.
Czy spodziewa się Pan sprzeciwu Rosjan wobec byłego premiera Litwy, która miewa bardzo napięte stosunki z Moskwą? – Rosjanie nie ukrywają, że nie podoba im się moja kandydatura i wolą kandydatkę z Grecji. Jednak i Rosję będę do siebie przekonywać. Zależy nam przecież na poprawnych stosunkach z Rosją także na Litwie. Kiedy są złe, traci Litwa – odpowiada Kubilius.
Jak utrzymać Rosję w Radzie Europy
Sprawa udziału Rosji w pracach Rady Europy to jeden z najgorętszych tematów w tej organizacji. Zgromadzenie Parlamentarne, złożone z delegatów parlamentów krajowych, zawiesiło Rosjanom prawo głosu wskutek aneksji Krymu oraz wojny w Donbasie. A w rewanżu Rosjanie zaczęli bojkotować prace Zgromadzenia Parlamentarnego, a potem ograniczyli, a ostatecznie zupełnie wstrzymali składki do Rady Europy. Obecnie zalegają z około 70 mln euro, a roczny budżet tej organizacji to 450 mln euro. Co gorsza, Rosjanie coraz głośniej ostrzegają, że skoro w Zgromadzeniu Parlamentarnym nie mają prawa głosu m.in. w wyborach sędziów Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, to wkrótce mogą przestać respektować jego wyroki.
- Odmowa wykonywania wyroków Trybunału w Strasburgu oraz płacenia składek może ostatecznie doprowadzić do odejścia Rosji z Rady Europy z inicjatywy własnej lub innych krajów członkowskich – ostrzegał niedawno obecny sekretarz generalny Jagland (dążący do utrzymania Rosji w Radzie Europy). Jednak to wywołuje ogromne obawy nawet wśród antyputinowskiej opozycji, bo Europejska Konwencja Praw Człowieka, która jest powiązana z członkostwem w Radzie Europy i stanowi podstawę orzekania dla Trybunału w Strasburgu, nadal pełni rolę pewnego hamulca dla władz w Rosji. Przed Trybunałem swych praw oraz dość wysokich odszkodowań (za bezprawne więzienie a nawet maltretowanie) dochodziło sporo Czeczenów, a Moskwa respektowała orzeczenia Strasburga. Ponadto konwencja zakazuje kary śmierci (dlatego do Rady Europy nie może wejść Białoruś), na którą Rosjanie wprowadzili moratorium w 1996 r, kiedy weszli do Rady Europy.
Co zrobić z Rosją w Radzie Europy? – Tych członków Zgromadzenia Parlamentarnego, którzy są bardzo sceptyczni wobec Rosji, trzeba przekonywać argumentem niewyglądającym na wymianę „wartości za pieniądze”, czyli za składki Rosji – mówi Kubilius. Postuluje zatem wprowadzenie nowych narzędzi finansowania Rady Europy, np. wpłat do „funduszu zabezpieczeniowego” lub powierniczego, co na przyszłość utrudniałby krajom członkowskim szybkie odcinanie kasy w odwecie za nieprzychylne decyzje. Z drugiej strony być może w tak kluczowych kwestiach, jak odbieranie prawa głosu trzeba - jak tłumaczy Kubilius – wprowadzenia zasady współdecyzji Zgromadzenia Parlamentarnego oraz Rady Ministrów (gdzie Rosja ma pełne prawa).
Jednak do takiego pakietu reform Rady Europy, który miałby ułatwić odblokowanie prawa głosu Rosjan, trzeba by także – jak mówi Kublilius – gestu politycznego ze strony Moskwy. Mogłoby nim być np. uwolnienie rosyjskich marynarzy aresztowanych podczas konfrontacji w Cieśnienie Kerczeńskiej jesienią 2018 r.
Praworządność za pieniądze. I czego Orban chce od EPL?
Kubilius przekonuje, że o ile Rada Europy ma stosowne narzędzia w zakresie praw człowieka (Konwencja Praw Człowieka oraz Trybunał w Strasburgu) oraz praworządności (opinie Komisji Weneckiej), to brakuje ich w sferze demokracji. To dotkliwe nie tylko w kontekście Bałkanów bądź też poradzieckiej Europy wschodniej, bo „również w innych krajach populiści i radykałowie stanowią wielkie wyzwanie dla demokracji”. Dlatego zdaniem Kubiliusa w Radzie Europy powinno wprowadzić się np. „ranking demokracji” („porównujmy się wzajemnie i w tej sprawie”) albo obecnemu komisarzowi Rady Europy ds. praw człowieka dodać do kompetencje co do demokracji. – Nawet takie symboliczne rozwiązania mają niemałe znaczenie – przekonuje Litwin.
Co z krajami Rady Europy, które są jednocześnie członkami Unii Europejskiej? – Wydaje się, że propozycja powiązania wypłat funduszy UE z przestrzeganiem podstawowych zasad unijnych, z przestrzeganiem praworządności to właściwy pomysł. Zasada kija i marchewki bywa skutecznym narzędziem - odpowiada Kubilius.
Były premier Litwy należy do Europejskiej Partii Ludowej (EPL), w której niedawno odżyła debata na temat dalszego członkostwa Fideszu Viktora Orbana (jest oskarżany o łamania wartości tej chadeckiej międzynarodówki). Czy to możliwe, że Węgier zostanie z niej wkrótce usunięty? – Mogę to sobie wyobrazić. Pozostaje pytanie, czy nie mamy tutaj sytuacji wyczekiwania „kto pierwszy”. I czy może Orban tylko czeka na decyzję o usunięciu go z EPL, by wykorzystać to dla swoich celów politycznych – zastanawia się Kubilius. Litwin tłumaczy, że krajach bałtyckich choćby z racji troski bezpieczeństwo w tym regione nawet populistom „trudno przedstawiać Brukselę jako wroga”.