Z Dubaju na leczenie do Niemiec
2 stycznia 2014O tym, czy pacjenci z Dubaju mogą się leczyć w Niemczech decydują arabscy lekarze. Często chodzi tu o osoby ciężko ranne po wypadkach, o dzieci z wrodzonymi wadami oraz pacjentów z chorobami nowotworowymi czy ortopedycznymi dolegliwościami.
Doktor Khaled AlQaiwani jest urologiem. Medycynę studiował w Niemczech i prowadzi obecnie biuro w oddziale ambasady Zjednoczonych Emiratów Arabskich w Bonn. Wszelkie niezbędne dokumenty dotyczące poszczególnych pacjentów otrzymuje z Dubaju. Następnie szuka na terenie całych Niemiec, Austrii oraz Szwajcarii odpowiedniej kliniki i załatwia wszelkie formalności dotyczące ich pobytu.
- Pacjenci są obciążeni psychicznie, znaleźli się po raz pierwszy w obcym kraju, którego języka nie rozumieją. Również ich zachowanie tu odbiega od tego, co jest w zwyczaju w ich domu, często nie mają cierpliwości - tłumaczy lekarz. Mieszkańcy krajów arabskich doznają niejednokrotnie kulturowego szoku.
Nieuczciwi pośrednicy
Doktor Khaled AlQaiwani uświadamia im, jak mają się zachować, by nie robić złego wrażenia. Organizuje też tłumaczy, transport oraz hotele dla całej, towarzyszącej pacjentowi rodzinie. Negocjuje ceny z klinikami, załatwia mniej zamożnym pacjentom finansowane przez kraje arabskie kieszonkowe. Zajmuje się też pytaniami dotyczącymi możliwości praktykowania wiary czy otrzymania posiłku bez wieprzowiny czy alkoholu. Przy tym nie ukrywa, że zawód, który wykonuje jest bardzo stresujący. Rocznie opiekuje się tysiącem pacjentów, z którymi z reguły przyjeżdżają jeszcze dwie osoby. Ponieważ nie jest w stanie osobiście im towarzyszyć, korzysta z usług innych organizacji. Jednak nie zawsze jest z nich zadowolony. - Niejednokrotnie pracują one nieprofesjonalnie, żądając jednocześnie wysokich prowizji od lekarzy oraz pacjentów. Odbija się to na leczeniu - tłumaczy AlQaiwani.
Zaległości z płaceniem
Natomiast niemieckie kliniki uskarżają się, że zdarza się, iż Arabowie szukający pomocy medycznej w Niemczech pozostawiają niezapłacone rachunki i znikają bez śladu. Dlatego klinika rehabilitacji neurologicznej w Bad Godesberg wyciągnęła z tego konsekwencje i pacjenci z Kuwejtu czy Emiratów Arabskich, którzy są po wylewie czy z uszkodzeniami mózgu leczeni są wyłącznie za przedpłatą. Są też pewne nieścisłości, jeśli chodzi o finansowanie leczenia ciężko rannych ofiar libijskiej wojny domowej z 2011 roku, którego podjęły się Niemcy. Koszty są ogromne, a berlińscy politycy, którzy przyrzekli tę pomoc, siedzą z założonymi rękami. - Natomiast współpraca z ambasadami Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Kataru funkcjonuje od 30 lat wręcz wzorowo. Wszystkie rachunki są natychmiast płacone - zastrzega Rolf Radzuweit, dyrektor kliniki neurologicznej w Bad Godesberg.
Szpitale luksusem
Katar i Dubaj zachodnia Europa postrzega przez pryzmat ekskluzywnych wakacji nad Zatoką Perską. Mało kto wie jednak, że państwa te mają problem z systemem opieki medycznej, szczególnie jeśli chodzi o opiekę dla przeciętnych ludzi. - Posiadamy nowoczesne kliniki, ale zbyt mało lekarzy. Dlatego pacjentów z kompleksowymi schorzeniami wysyła się za granicę, gdyż opieka medyczna jest zagwarantowana w konstytucji - jak doktor AlQaiwani wyjaśnia przyczyny turystyki medycznej.
W Niemczech leczy się nie tylko zamożnych Arabów, lecz także żołnierzy, ich rodziny oraz cywilów. Konieczność wyjazdu pacjenta do Niemiec podyktowana jest częstokroć także rehabilitacją czy koniecznością dopasowania sprzętu ortopedycznego. - Są jednak kliniki, które dopisują do każdego rachunku jeszcze 20 procent, co stało się wręcz modą - skarży się doktor Khaled AlQaiwani.
Rolf Radzuweit, szef kliniki w Bad Godesberg uzasadnia to kosztami badań laboratoryjnych, kosztami tłumaczeń, transportu poza kliniką, szczególną opieką oraz większymi kosztami związanymi z wymogami leczenia ze względu na płeć.
- Przeliczamy to ryczałtem, bo tak jest bardziej przejrzyście i chroni to ambasady przed przykrymi niespodziankami - tłumaczy Rolf Radzuweit. Poza tym pacjenci z zagranicy płacą wyłącznie koszty związane z organizacją leczenia. Utrzymanie szpitali i ich wyposażenie w technikę medyczną finansują przez podatki niemieccy pacjenci.
Karin Jaeger /Alexandra Jarecka
red odp.: Elżbieta Stasik