Plon partnerskiego szczytu
30 września 2011Ustanowione 2 lata temu w Pradze Partnerstwo łączy 27 członków Unii Europejskiej i 6 państw, dawnych republik radzieckich: Ukrainę, Białoruś, Mołdawię, Gruzję, Armenię i Azerbejdżan. Obradom przewodniczył szef Rady Europejskiej, Herman van Rompuy, a na czele delegacji rządowych stali z reguły prezydenci i premierzy. Niemniej odnotowaliśmy też wyjątki. Zabrakło premierów Wielkiej Brytanii i Włoch, nieobecny był prezydent Francji. W ten sposób daje o sobie znać rezerwa wobec projektu, który - zdaniem tych polityków - może izolować Rosję. Takiego poglądu nie reprezentuje szefowa rządu niemieckiego, Angela Merkel. Jej zdaniem, priorytet stanowi budowanie fundamentu wspólnych wartości.
Kij i marchewka dla Łukaszenki
Pani kanclerz spotkała się w Warszawie z przedstawicielami opozycji białoruskiej, a kwestia polityki wobec Mińska niemal zdominowała obrady. W sytuacji, gdy unijni członkowie Partnerstwa zaakceptowali – na wniosek Warszawy – pakiet modernizacyjny dla Białorusi, Mińsk – reprezentowany przez ambasadora – podjął decyzję o bojkocie debat. Łukaszenka nie został zaproszony i to stanowiło pretekst mimo, że Mińsk uczestniczył w przygotowaniach szczytu. Pakiet oferuje pomoc w przezwyciężeniu ciężkiego kryzysu gospodarczego na Białorusi. Warunkiem zakrojonej na wielka skalę pomocy nie jest ustąpienie prezydenta lecz uwolnienie i rehabilitacja więźniów politycznych i przeprowadzenie wyborów zgodnie z kryteriami OBWE. Jak powiedział premier Tusk, w grę wchodzą kredyty Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Europejskiego Banku Inwestycyjnego w wysokości 9 miliardów dolarów. Pakiet, opracowany przez unijnych ekspertów i białoruskich opozycjonistów, przedstawia także instrumenty stabilizacji rubla (tegoroczna inflacja – 70%), proponuje granty instytucji międzynarodowych oraz daleko idącą pomoc w przygotowaniu reform gospodarczych. Realizacja postulatów demokratyzacji i reform prowadziłaby do zdecydowanych ułatwień wizowych.
Timoszenko nie jest sama
Jako największy sukces szczytu uczestnicy uznali otwarcie szerokiej drogi do pełnej integracji państw partnerskich z jednolitym rynkiem UE. Bardzo prawdopodobne jest podpisanie z Ukrainą jeszcze przed końcem roku umowy stowarzyszeniowej i ustanawiającej pogłębioną strefę wolnego handlu, a także podjęcie negocjacji w takiej samej sprawie z Mołdawią i Gruzją. W Warszawie powstanie Akademia Administracji Partnerstwa Wschodniego, która ma kształcić urzędników państwowych dla owych państw. Chodzi też o adaptację prawa europejskiego. Umowa między Brukselą i Kijowem oznacza, że Ukraina musi przenieść do swego ustawodawstwa 60proc. unijnych aktów legislacyjnych! Deklaracja szczytu zapewnia o gotowości do zniesienia wiz dla obywateli wschodniej szóstki, jednakże wymaga to tak konkretnych kroków po tamtej stronie jak uszczelnienie granic, wprowadzenie paszportów biometrycznych, a ponadto podpisanie umów o readmisji.
Przedstawiciele Ukrainy, Gruzji i Mołdawii nie kryli wszakże rozczarowania. Oczekiwali, że warszawski szczyt oficjalnie ogłosi dla nich perspektywę członkostwa w Unii Europejskiej. Premier Tusk, który referował wyniki obrad, stwierdził, że dziś nie ma przesłanek ani po jednej, ani po drugiej stronie. Zwłaszcza na Kaukazie istnieją konflikty, zwane eufemistycznie zamrożonymi. A na szczycie wielką nieobecną była Julia Timoszenko, eks-premier Ukrainy, aresztowana – w przeświadczeniu Zachodu - z przyczyn politycznych, oponentka prezydenta Janukowycza. W Warszawie znalazł się on pod silną presją i wyjechał z przekonaniem, że póki pani Timoszenko będzie w więzieniu, póty przygotowane do podpisu umowy pozostaną w szufladach. Partnerzy wschodni w ogóle nie są łatwi i każdy ma coś za uszami. A już szczególnie w Azerbejdżanie. Opublikowane przez Vicki Leska depesze dyplomatów amerykańskich porównują rządzący tym krajem klan Alijewów do rodziny Corleone. Może warto obejrzeć ponownie „Ojca chrzestnego”...
Michał Jaranowski, DW, Warszawa
red.odp.: Małgorzata Matzke